To już nie tylko ostrzeżenia w mediach czy kampanie edukacyjne. Sprawa publikowania zdjęć dzieci w internecie trafiła na biurka urzędników państwowych. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do resortu cyfryzacji, by rozważyć wprowadzenie przepisów zakazujących udostępniania wizerunków małoletnich przez rodziców. Argument? Dzieci nie mają wpływu na to, co trafia do sieci, a raz wrzucone zdjęcia zostają tam na zawsze.
Jak podaje portal infor.pl, przedstawiciele ministerstwa potwierdzili przyjęcie wniosku i prowadzą analizę prawną w tej sprawie. To pierwsza taka sytuacja, gdy kwestia tzw. „sharentingu” - czyli publikowania przez dorosłych zdjęć dzieci w internecie – jest rozpatrywana na poziomie państwowym.
Przecież dziecko może nie chcieć
Urząd Ochrony Danych Osobowych od dawna apeluje o ostrożność. Wizerunek dziecka to dana osobowa i dobro osobiste, które podlega szczególnej ochronie. Rodzic, publikując zdjęcie, powinien mieć świadomość, że dziecko w przyszłości może nie chcieć, by te materiały były dalej dostępne. UODO przypomina, że po osiągnięciu pełnoletności każda osoba ma prawo żądać usunięcia takich treści.
W czerwcu tego roku pojawił się oficjalny poradnik pt. „Wizerunek dziecka w internecie”. Zawiera konkretne wskazówki by nie ujawniać nazwisk, lokalizacji, szkół ani informacji o codziennym życiu. Zgodnie ze słowami autorów „internet nie zapomina – to, co dziś wydaje się zabawne, za kilka lat może stać się powodem wstydu”.
To dorośli często nie zdają sobie sprawy
Dodajmy, że ochrona dzieci w sieci pojawia się też w projekcie ustawy o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami, zarejestrowanym w Sejmie w tym roku. Dokument nie wprowadza zakazu publikacji zdjęć, ale zakłada większą odpowiedzialność platform społecznościowych za reagowanie na treści naruszające prywatność nieletnich.
Eksperci podkreślają, że prawo już dziś daje narzędzia do ochrony dzieci, ale bardzo często brakuje świadomości. Dorośli często nie zdają sobie sprawy, że nawet zdjęcie z wakacji może trafić w niepowołane ręce. W sieci pojawiają się przypadki kradzieży wizerunków i wykorzystywania zdjęć dzieci do zakładania fałszywych profili.
UODO zachęca, aby przed opublikowaniem czegokolwiek zadać sobie jedno pytanie: czy to zdjęcie moje dziecko chciałoby widzieć w internecie za dziesięć lat? Bo raz wrzucone do sieci, zostaje tam na zawsze, niezależnie od intencji.