Podczas spotkania z fanami w Świdnicy aktor Adam Ferency kompletnie pijany opowiadał o tym, by "nie głosować na Kaczyńskiego". Spotkanie przerwano w atmosferze skandalu. Ferency udzielił wywiadu, w którym przyznał, że ma problem z alkoholem. Podtrzymał też swoje polityczne hasła, dodał też, że nie wierzy w Boga, ale pogrzeb chce mieć... w kościele.
Spotkanie z aktorem Adamem Ferencym, o którym obecnie jest niezwykle głośno, odbywało się w Świdnicy w ramach projektu „Alchemia Teatralna”. W jego trakcie doszło do niezręcznej sytuacji.
- Aktor nieskładnie i momentami nielogicznie odpowiadał na zadawane mu pytania, przekomarzał się z publicznością na tematy polityczne, z trudem składał kolejne zdania, a także powtarzał się w swoich wypowiedziach
– poinformował portal Swidnica24.pl.
– Jestem smutnym facetem. Uważam, że życie jest złe, a ludzie są okropni. Ja nie wierzę w Boga, wiecie? No i co mam zrobić? Okropnie się czuję. Nie wierzę w Boga, w związku z tym myślę sobie „jak tu żyć?” Powiem wam tak: można żyć bez wiary w Boga, tak żeby kochać ludzi. Ale ja nie lubię ludzi. Wiecie? – mówi Ferency na udostępnionym w sieci nagraniu audio ze spotkania.
– Co pan by chciał, by dawał nam teatr? – pytała prowadząca. Odpowiedź była zdumiewająca:
Mnie się zdaje, żeby naprawdę nie głosować na Kaczyńskiego. Przepraszam, jeśli kogoś ranię. Nie głosujcie na Kaczyńskiego, błagam was. Nie wiem, na kogo trzeba głosować
Oburzona publiczność zaczęła wychodzić ze spotkania, sugerując, że Ferency jest pijany. Spotkanie przerwano, a sam aktor przyznał się później, że nie był trzeźwy.
Minęło kilka dni i aktor udzielił wywiadu Onetowi. Powiedział wprost, że ma problem z alkoholem.
- Całe życie ocierałem się o alkohol, czasami się ocierałem dosyć solidnie. To, że jestem w tym punkcie, w którym jestem, to że jestem wśród żywych, to jest mój wielki sukces. Staram się sobie jakoś radzić z tą chorobą
- stwierdził.
Pytany, co zabrał mu alkohol, Ferency odpowiedział, iż "możliwe, że były jakieś piękne role do zagrania i okazało się, że właśnie przez alkohol się ich nie zagrało".
Podczas swojego pijackiego wywodu w Świdnicy, Ferency mówił, że nie wierzy w Boga. Onetowi potwierdził ten fakt, ale stwierdził jednocześnie, że chciałby, by on i jego rodzina mieli pogrzeb... w kościele.
- Kilkakrotnie byłem na uroczystości pogrzebowej, która nie była pochówkiem katolickim. Pomyślałem sobie, że to jest tak bez formy, że nie mogę dopuścić, by moi bliscy byli tak chowani - powiedział.
Ferency nie ominął też tematów politycznych. - Czyli powtórzyłby pan swój polityczny apel? - zapytano go.
- Oczywiście! On się po prostu odbywał w złej charakteryzacji, tak to nazwijmy
- odparł aktor, dodając:
Od sześciu lat paskudnie mi się żyje w Polsce. Widzę coraz więcej rzeczy, które mnie przerażają, które żywo przypominają końcówkę XVIII w.
Aktor brnął dalej w "anty-PiS-owską" retorykę. - Uważam, że nie można na nich głosować, bo to wielka szkoda dla Polski - opowiadał, dodając do tego swoją wizję.
- Teraz rozbiór będzie wyglądał inaczej, niż w XVIII w. Będziemy samotni, bez technologii, poza Unią. Będą nam sprawdzać paszporty na granicach, będziemy musieli udowadniać, że mamy pieniądze. Polskę czeka dramatyczna samotność. I wtedy, jak nigdy, Polska będzie czuła, że leży pomiędzy dwoma mocarstwami - powiedział.