Poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski zwrócił na siebie uwagę niezbyt przemyślaną próbą wdarcia się na terytorium Białorusi, pod pretekstem pomocy "biednym i głodującym" migrantom. Jego pięć minut sławy wciąż trwa. Stał się nawet idolem goszczącego w studio TVN24 aktora Macieja Stuhra. Słynący z niechęci do władzy celebryta stwierdził, że jest pod wielkim wrażeniem tego, co zrobił Sterczewski.
Stuhr z żoną byli gośćmi programu "Fakty po faktach" w TVN24. Głównym tematem ich rozmowy byli migranci.
Aktor nie ukrywa swojej skrajnej niechęci do rządzących. Występ w TVN24 był więc dla niego kolejną doskonałą okazją do ataku na polityków.
Ekipa rządząca oraz premier kompromitowali się wielokrotnie jeśli chodzi o interpretację prawa, czy zakup respiratorów. Teraz też się kompromitują, tylko że całkowicie
- stwierdził Stuhr w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską.
Dziennikarka zwróciła uwagę na to, że jeden z posłów próbował przedrzeć się przez granicę, ale został zatrzymany przez straż graniczną, a teraz jest z tego powodu wyśmiewany. Stuhrowi jednak taka nieodpowiedzialna postawa polityka zaimponowała.
To, co widziałem w wykonaniu tego posła, to była jedna z najwspanialszych rzeczy w wykonaniu polskiego posła. Wziął torbę i pobiegł z nią samotnie, bo coś chciał zrobić. Jestem zachwycony jego postawą. Dawno nie byłem tak zadowolony postawą jakiegoś polityka
- rozpływał się celebryta.
Przypomnijmy, poseł Franciszek Sterczewski próbował przedrzeć się przez granicę polsko-białoruską z torbą o nieznanej zawartości. Jego bieg przerwali jednak polscy pogranicznicy. Choć polscy politycy skrytykowali postawę swojego parlamentarnego kolegi, to ten stał się bohaterem reportażu białoruskiej telewizji państwowej "Biełarus 1".
Tymczasem okazuje się, że wbrew narracji Sterczewskiego, migranci z granicy wcale nie głodują. Straż Graniczna opublikowała nagranie, na którym przedstawiona jest grupa żołnierzy rozdająca koczującym paczki.
Strona białoruska regularnie, kilka razy dziennie, dostarcza posiłki grupie cudzoziemców koczującej po białoruskiej stronie granicy
- piszą polscy strażnicy.