Do propagowania się nie nadaję. Od razu włącza mi się lampka, że ludzie odbiorą to jako autopromocję, przechwałki. Nikt mnie za to nie musi klepać po plecach ani nagradzać, robię to po prostu z potrzeby serducha - mówi Jakub Błaszczykowski w rozmowie z tygodnikiem "Polityka".
Kuba Błaszczykowski udzielił "Polityce" wywiadu, w którym opowiada (dość niechętnie) o swojej działalności charytatywnej. Dlaczego dla piłkarza mówienie o pomaganiu innym jest takie trudne?
Od razu włącza mi się lampka, że ludzie odbiorą to jako autopromocję, przechwałki. Nikt mnie za to nie musi klepać po plecach ani nagradzać, robię to po prostu z potrzeby serducha
- przyznaje Błaszczykowski. Sportowiec opowiedział też o trudnym dzieciństwie i o tym, że swego czasu sam uchodził za "trudną młodzież":
Strata mamy wyzwoliła u mnie skrajną reakcję obronną - agresję. Nie mogłem pojąć, dlaczego los mnie tak okrutnie potraktował [...] Zrobiłem parę rzeczy, których dziś się wstydzę i dla których nie widzę usprawiedliwienia, ale wtedy agresja wydawała mi się jedyną skuteczną odpowiedzią na różne zaczepki. Innej nie widziałem.
- opowiada piłkarz. Dziś Błaszczykowski prowadzi fundację Ludzki Gest zajmującą się wspieraniem chorej i zdolnej młodzieży, nierzadko z tzw. "nizin społecznych":
Pomagamy takim dzieciakom. Mówię im to, co sam chciałem usłyszeć jako młody chłopak: wierzę w ciebie, nie poddawaj się. [...] I znów wchodzimy na teren dla mnie niewygodny. Bo musiałbym mówić, co robię w fundacji, silą rzeczy siebie stawiać na pierwszym planie. Za dużo byłoby w tym "ja", a przecież jest w fundacji wielu ludzi, którzy robią dla naszych podopiecznych więcej niż Kuba Błaszczykowski.
- dodaje skromnie sportowiec.