Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Lifestyle

Jeden błąd przy grillu może Cię kosztować życie

Pogoda dopisuje, sezon grillowy w pełni. Ale jedna z pozoru niepozorna pomyłka może zamienić rodzinne spotkanie w tragedię. Strażacy i sanepid ostrzegają: co roku w czerwcu i lipcu odnotowuje się wzrost liczby zatruć i pożarów związanych z nieprawidłowym grillowaniem.

To miał być zwykły grill. Parę kiełbasek, karkówka, może trochę warzyw na ruszcie, dzieci biegające po ogrodzie, rozmowy przy stole. Sielanka. Ale wystarczy chwila nieuwagi, jeden prosty, rutynowy błąd, żeby wszystko zamieniło się w dramat. I niestety, to nie jest czarny scenariusz. To rzeczywistość, która co roku wraca jak bumerang, szczególnie w czerwcu i lipcu, kiedy sezon grillowy w Polsce wchodzi na pełne obroty. Strażacy i sanepid nie mają wątpliwości: grill może zabić. A wszystko zaczyna się od drobiazgów.

Reklama

Gdzie nie wolno grillować?

Największe zagrożenie? Zatrucie tlenkiem węgla. Wciąż wiele osób nie rozumie, że grill w altanie, pod zadaszeniem czy – o zgrozo – w garażu, to dosłownie bomba z opóźnionym zapłonem. Węgiel drzewny podczas spalania uwalnia tlenek węgla,  bezwonny, bezbarwny gaz, którego nie zobaczysz i nie poczujesz. A kiedy zaczyna działać, jest już za późno. Ból głowy, senność, zawroty, utrata przytomności. Każdego roku w Polsce dochodzi do zatruć czadem właśnie podczas grillowania w zamkniętych przestrzeniach. I nie są to wcale odosobnione przypadki.

Ale to nie wszystko. Nieprzemyślane rozpalanie grilla, z użyciem benzyny, denaturatu albo alkoholu kończy się płomieniami, które błyskawicznie wymykają się spod kontroli. Kilka sekund wystarczy, żeby zajęła się odzież, trawa, a potem cały taras. Strażacy podkreślają, że pożary wywołane przez grille są coraz częstsze, bo ludzie zaczynają traktować ogień zbyt lekko. Zwłaszcza po kilku piwach i w ferworze zabawy. Czasem wystarczy zostawić grill bez nadzoru, z otwartym żarem, żeby doszło do tragedii.

Jakich błędów unikać przy grillowaniu?

Do tego dochodzi kolejny, cichy zabójca – bakterie. Salmonella, E. coli – to nie są terminy z podręczników medycyny, tylko realne zagrożenia. Sanepid co roku ostrzega przed niedopieczonym mięsem i brakiem higieny przy przygotowywaniu posiłków na świeżym powietrzu. Jedna deska do krojenia mięsa i pieczywa? To błąd, który może skończyć się biegunką, gorączką i pobytem w szpitalu.

Najbardziej przerażające w tym wszystkim jest to, że zagrożenie nie czai się w jakiejś wyjątkowej sytuacji. Ono czai się właśnie w tej normalności. Grill w sobotę, z rodziną. z sąsiadami. z dziećmi. Wszystko wygląda jak zawsze – aż do momentu, w którym coś się stanie. I potem słychać już tylko dźwięk syreny straży pożarnej, świst karetki pogotowia, a w skrajnych przypadkach może się zakończyć taśmą policyjną wokół ogrodu. I pytanie: dlaczego nikt nie pomyślał, że coś pójdzie nie tak?

Grill to także toksyny i bakterie

Eksperci alarmują, że Polacy wciąż nie traktują grillowania poważnie. Że to nie tylko zabawa, ale też odpowiedzialność. Że ruszt to nie zabawka, tylko potencjalne źródło ognia, dymu, toksyn i bakterii. A mimo to nadal zbyt wielu ludzi uważa, że „przecież zawsze tak robiliśmy”. Problem w tym, że kiedyś się udało. a jutro możemy już nie mieć tyle szczęścia.

Jeśli więc planujesz w ten weekend odpalić grilla, zatrzymaj się na moment. Sprawdź, gdzie go ustawiasz. Czy masz odpowiednią podpałkę. Czy ktoś będzie go pilnował. Czy mięso naprawdę się dopiekło. Bo to właśnie ten moment, decyzja o kilku prostych rzeczach może zadecydować o tym, czy grill skończy się obiadem czy dramatem. To nie jest straszenie. To statystyka. A statystyki nie żartują.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama