Harvey Weinstein, amerykański producent filmowy, został skazany za gwałt w 2013 r. na wówczas początkującej aktorce Jessice Mann oraz za wymuszenie w 2006 r. aktu seksualnego na asystentce Mimi Haley w jej apartamencie. Do więzienia w Rikers Island w Nowym Jorku jednak nie dotarł. Zamiast tego trafił do szpitala. Rzecznik producenta martwi się, że Weinstein jest... zbyt samotny w szpitalu i może zwariować.
Wymiar kary zostanie ogłoszony 11 marca. Hollywoodzkiemu producentowi za napaść na Haleyi grozi do 25 lat więzienia, a za gwałt - do czterech lat więzienia.
Weinstein po ogłoszeniu wyroku miał trafić do więzienia, jednak zamiast tego, odwieziono go do szpitala. Producent miał się skarżyć na kołatanie serca i ból w klatce piersiowej. Jego rzecznik Juda Engelmayer powiedział, że Weinstein cierpi na cukrzycę i ma wysokie ciśnienie krwi.
To wszystko go przeraża. Nie lubi być sam. Gdy nikogo tam nie ma, wbija wzrok w ściany. Może oszaleć, wpatrując się w tę pustkę
- powiedział dziennikarzom Engelmayer.
Coś zupełnie innego o samopoczuciu producenta powiedział jego obrońca Arthur Aidali. Prawnik powiedział, że Weinstein wyglądał "optymistycznie" i "był w całkiem dobrym nastroju".