Paragony towarzyszą nam codziennie i wszędzie ich pełno. W sklepie spożywczym, aptece, na stacji benzynowej. Odruchowo zgniatamy je i wyrzucamy do kosza. Większość z nas celuje w niebieski kosz, przecież "to papier". Nic bardziej błędnego!
Paragony nie są zwykłym papierem i absolutnie nie powinny trafiać do frakcji papierowej. Problem tkwi w materiale, z którego są wykonane.
Zawiera szkodliwe związki chemiczne
Zwykły papier powstaje z włókien celulozowych i można go bez problemu poddać recyklingowi. Paragony drukowane są natomiast na papierze termicznym. To specjalny rodzaj pokryty warstwą chemiczną, która reaguje na ciepło i pozwala drukarce wywołać napis bez użycia tuszu.
W tej warstwie znajduje się m.in. bisfenol A (BPA) lub bisfenol S (BPS). Są to związki chemiczne uznawane za szkodliwe dla zdrowia i środowiska. Właśnie dlatego paragony nie nadają się do przetwarzania razem z innymi papierowymi odpadami.
Wrzucenie ich do niebieskiego pojemnika może spowodować zanieczyszczenie całych partii papieru. W efekcie zamiast do ponownego wykorzystania, trafiają one do spalarni albo na wysypisko. To nie tylko marnotrawstwo, ale i dodatkowy koszt dla systemu gospodarki odpadami. Dlatego to ważne, żeby znać zasady. A są one jednoznaczne, paragony trzeba wrzucać do odpadów zmieszanych, czyli do czarnego pojemnika.
Tysiące ton makulatury na zmarnowanie
Statystyki pokazują, że błędne segregowanie paragonów jest jednym z najczęstszych problemów w procesie segregacji odpadów. Wydaje nam się, że postępujemy słusznie, bo kierujemy się wyglądem, a nie składem. Efekt? Tysiące ton makulatury co roku są zanieczyszczane przez maleńkie świstki papieru termicznego.
Co ciekawe, paragony to nie jedyne „pułapki” w domowej segregacji. Podobny problem dotyczy papierowych ręczników kuchennych czy chusteczek higienicznych. Choć również wyglądają jak papier, po kontakcie z wodą czy tłuszczem tracą swoje właściwości i także nie powinny trafiać do pojemnika na makulaturę.
Ale to właśnie paragony są najczęściej powtarzanym błędem, bo niemal każdy z nas codziennie trzyma w dłoni kilka takich świstków.