Z Muzeum Narodowego zniknęły prace polskich artystek Natalii LL i Katarzyny Kozyry przedstawiające między innymi nagą kobietę, która w ostentacyjny sposób je banana. Natychmiast odezwali się oburzeni celebryci, którzy bronią wszystkiego - od dzika poczynając, na sztuce kończąc. Za zniknięcie "dzieł' obwiniają ministerstwo kultury, które w ogóle nie miało z tym nic wspólnego. Jest to oczywiście kolejna świetna okazja, by polansować się zdjęciami w mediach społecznościowych.
Z Galerii Sztuki XX i XXI Wieku w Muzeum Narodowym w Warszawie zniknęły w piątek dwie instalacje wideo - autorstwa Natalii LL "Sztuka konsumpcyjna" z 1972 r. i Katarzyny Kozyry "Pojawienie się Lou Salome" z 2005 r.
Usunięcie prac z muzeum nakazał dyrektor placówki prof. Jerzy Miziołek, który tłumaczył, że dzieła te "rozpraszały młodzież", a muzeum otrzymywało skargi od niezadowolonych gości. Decyzja miała zostać podjęta także po wizycie dyrektora w Ministerstwie Kultury w tej sprawie.
Ministerstwo Kultury nie domagało się usuwania żadnych dzieł z wystawy. (...) Zgodnie z ustawą z dnia 25 października 1991 r. o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, instytucją kultury zarządza dyrektor instytucji kultury
- napisano w oświadczeniu resortu kultury.
Zaznaczono, że za "całokształt działalności instytucji kultury odpowiedzialność ponosi jej dyrektor".
Oznacza to również, że wbrew powszechnemu przekonaniu Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie kieruje bezpośrednio pracami i nie steruje polityką wystawienniczą ani repertuarową instytucji kultury. Należy to do wyłącznej kompetencji dyrektora instytucji, który odpowiada za kształt i przekaz prezentowanych ekspozycji
- dodano.
Dyrektor placówki decyzję o pozbyciu się projektów argumentował w rozmowie ze stołeczną "Wyborczą" troską o dzieci i młodzież oraz tym, że "w Muzeum Narodowym pewna tematyka z zakresu gender nie powinna być explicite pokazywana".
Dyskusję wywołały dzieła Katarzyny Kozyry "Pojawienie się Lou Salome" z 2005 r. (kobieta z dwoma psami o twarzach Nietzschego i Rilkego) i Natalii LL "Sztuka konsumpcyjna" z 1972 r. (kobieta namiętnie jedząca banana). Natalia LL w rozmowie z Agnieszką Sural na Culture.pl tłumaczyła, że "dziewczyny-modelki konsumowały, a ona to rejestrowała".
W związku z decyzją o usunięciu prac artystek z Muzeum Narodowego na Facebooku została założona grupa "Jedzenie Bananów pod Muzeum Narodowym". W poniedziałek, 29 kwietnia, - w geście "przeciwko cenzurze" - jak napisano na stronie wydarzenia, osoby zgromadzone pod muzeum... mają jeść banany.
Jakby tych absurdów było mało, również na czwartek, 2 maja, zaplanowano wydarzenie pt. "Narodowe Jedzenie Bananów".
Ja jem banana, Ty jesz banana, on, ona i ono je banana... Zjedzmy dużo bananów w galerii sztuki XX i XXI w. w Muzeum Narodowym na znak protestu przeciw cenzurowaniu ekspozycji (właśnie zniknęły stamtąd prace wideo Natalii LL i Katarzyny Kozyry)
- zachęcają organizatorzy wydarzenia.
Sprawy bez komentarza nie mogli pozostawić również celebryci. Ci sami, którzy bronią puszczy, praw karpia, dzika i tym podobnych...
Aktorka Magdalena Cielecka umieściła na swoim Instagramie zdjęcie z bananem wycelowanym w głowę i podpisem: "no tylko w łeb".
Scenarzysta Andrzej Saramonowicz na swoim Facebooku zamieścił zdjęcie z bananem i podpisał: "Fruktopornografem jestem od dawna. Zdjęcie z maja 2015 roku". Później napisał:
Jestem - co oczywiste! - przeciwko cenzurze sztuki, ale chciałbym zwrócić uwagę, że Banan Narodowy okazał się świetną pisowską zasłoną dymną, czyli tematem zastępczym bez większego znaczenia. Liberalny internet oszalał z oburzenia i uaktywnił się potężnie, dając ludziom poczucie - złudne, nie ukrywajmy! - że się ostro przeciwstawiają niegodziwości.
Ale celebrytów broniących tej "sztuki" znalazło się oczywiście więcej.
W bananową akcję zaangażowali się też politycy opozycji.
Znowu aktualne! #MuzeumNarodoweWarszawa pic.twitter.com/bkNRyr0UdT
— Róża Thun (@rozathun) 28 kwietnia 2019
Protest przeciw cenzurze. Narodowe Jedzenie Bananów przed @Muzeum_Narodowe. Poniedziałek o 18:00. ? pic.twitter.com/ynfKkKd6tq
— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) 27 kwietnia 2019