Szybki powrót Aleca Baldwina do pracy może skłonić kinomanów do zakwestionowania jego „szczerości” - uważają amerykańscy komentatorzy. Tym bardziej, twierdzą, że po strzelaninie na planie filmu „Rust”, gdzie zginęła operatorka Halyna Hutchins, aktor powiedział, iż być może nigdy więcej nie wróci do pracy. Tymczasem właśnie pojawił się na planie innego filmu - „97 minut” w Hampshire (Wielka Brytania).
Powstająca w Wielkiej Brytanii produkcja jest pierwszym projektem aktora od czasu kręcenia filmu „Rust”, gdzie w tragicznych okolicznościach zginęła operatorka Halyna Hutchins, a reżyser Joel Souza został ranny.
- Niektórzy mogą kwestionować jego szczerość, kiedy tak szybko wyjeżdża za granicę, aby nakręcić film katastroficzny - tuż po katastrofie z prawdziwego życia
- powiedział dla Fox News Digital ekspert PR Dave Quast z Red Banyan.
Nie jest to pojedynczy głos w branży. Inny ekspert - Eric Schiffer - nazwał podróż Baldwina do Anglii, „beznadziejną”.
- Wyjazd Baldwina do Anglii jest beznadziejny, ponieważ wywiera większą presję na prokuratorów, aby pokazać, że nie ma podwójnego systemu sprawiedliwości, w którym elita może otwarcie afiszować się z normami i uciec od sprawiedliwości
- podkreślił.
O tym, że wrócił do pracy po czteromiesięcznej przerwie, Alec Baldwin podzielił się z fanami na Instagramie.
- Dziwnie jest wrócić do pracy. Nie pracowałem od 21 października ubiegłego roku, czyli od dnia, w którym na planie wydarzyło się coś strasznego i w wypadku straciliśmy naszą operatorkę, Halynę Hutchins. Wciąż trudno mi o tym mówić
- mówi w specjalnym nagraniu.
Przyznał też, że nie czuje się pewnie na nowym planie, choć pracą przy filmach zajmuje się przez większość życia.