Na jego koncertach powiewają nie tylko tęczowe flagi, wspierające społeczność LGBTQ+, ale też te z piorunem, symbolem Strajku Kobiet. Krzysztof Zalewski, który podczas gali wręczenia Fryderyków pocałował na scenie kolegę i poparł "osiem gwiazdek", tym razem mówi o... faszystowskim reżimie. - Żyję w kraju, który nie szanuje podstawowych praw człowieka - grzmi.
Krzysztof Zalewski, który w tym roku - wraz z Andrzejem Markowskim - został uznany za producenta muzycznego roku, podczas sierpniowej gali wręczenia Fryderyków zaskoczył widzów, całując kolegę i deklarując: „Pięć gwiazdek, trzy gwiazdki i Konfederacja”.
Teraz, w rozmowie na antenie Radia Zet, postanowił skrytykować działania rządu. W słowach nie przebierał.
- Coraz trudniej być Polakiem w kraju, w którym sejm haniebnie przedłuża stan wyjątkowy. Wykorzystam te trzy sekundy w radiu, żeby zaapelować: dajcie Polski Czerwony Krzyż na granicę
- powiedział.
- Żyję w kraju, który zachowuje się jak jakiś faszystowski reżim i nie szanuje podstawowych praw człowieka. Nikt nie powinien być nielegalny
- stwierdził, dodając, że trzeba bronić granic, ale „są podstawowe normy przyzwoitości i nie wolno wysyłać dzieci na śmierć”.
Muzyk pochwalił się też najnowszym singlem "Ptaki". W nim m.in. o świecie pełnym granic, sztucznych podziałach, ścianie lasu i... murze w Berlinie.
Zalewski w tym roku otrzymał Fryderyka także jako autor roku, a jego płyta "Zabawa" została nagrodzona jako album roku w kategorii pop alternatywny.