Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Żył zaledwie 33 lata, a stał się legendą polskiego jazzu. Przypominamy Zbigniewa Seiferta

Zbigniew Seifert, polski skrzypek, saksofonista i kompozytor o światowym rozgłosie, rozmiłowany w muzyce Coltrane’a był postacią niezwykłą w polskim jazzie. Żył niespełna 33 lata. Zmarł dokładnie 40 lat temu.

Zbigniew Seifert
Zbigniew Seifert
fot. jazzarium.pl/mat.pras.

Zbigniew Seifert zmarł na zawał serca w nocy z 14 na 15 lutego 1979 r. w Szpitalu Onkologicznym w Buffalo w USA, po dwóch operacjach. Pomimo skromnego dorobku muzycznego, jego wartość artystyczna po dziś dzień wprawia w podziw i inspiruje młodych muzyków. 

Urodził się w 1946 r. w Krakowie i z tym miastem był związany niemal całe swoje życie. W Krakowie uczęszczał do Podstawowej Szkoły Muzycznej, Liceum Muzycznego, gdzie miał okazję kształcić się pod okiem wybitnego skrzypka - pedagoga prof. Stanisława Tawroszewicza. Potem, również w Krakowie kontynuował swoją edukację w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej.  W latach licealnych zainteresował się jazzem i z tą muzyką związał się na całe życie. Najpierw zaczął grać na saksofonie altowym. Instrument ten wybrał pod wpływem fascynacji muzyką Johna Coltrane'a. 

W pierwszym zespole, jaki założył – w Kwartecie Zbigniewa Seiferta grali: Jan Jarczyk, Jan Gonciarczyk oraz Janusz Stefański.  Młodzi muzycy byli bezkompromisowi i bardzo odważni w swoich artystycznych dążeniach. W 1968 r. i 1969 r. kwartet otrzymał najpierw II, a potem I nagrodę na festiwalu Jazz nad Odrą, a Seifert zdobył również nagrody indywidualne. W 1969 r. zdobyli I nagrodę na Festiwalu w Nagykoros na Węgrzech. Te osiągnięcia otworzyły im możliwość występu na Jazz Jamboree. 

Pod koniec lat 60-tych Kwartet Zbigniewa Seiferta oraz nowo powstały Kwintet Tomasza Stańki, w którym również grał Seifert, działały równolegle, jednak wkrótce okazało się, że popularność Kwintetu nie pozwala na działalność obu zespołów. Przez pięć lat, od 1968 do 1973 r. Zbigniew Seifert grał w Kwintecie Tomasza Stańki obok Janusza Muniaka, Bronka Suchanka oraz Janusza Stefańskiego. Formację tę uznano za środkowoeuropejską wizytówkę freejazzu.

Nagrali trzy płyty: "Music for K", "Jazzmessage from Poland" oraz "Purple Sun". Zespół uczestniczył w prestiżowych festiwalach w Europie m.in.: Jazz Jamboree, Berliner Jazz Tage, International New Jazz Meeting Altena, International Jazz Beat Festival Arhus. 

W trakcie pracy w Kwintecie Zbyszek przeszedł swego rodzaju metamorfozę i mniej więcej rok po ukończeniu Wyższej Szkoły Muzycznej w 1970 r., zdecydował się wreszcie, po namowach m.in. Stańki, na użycie skrzypiec w kwintecie. Urozmaicało to niesamowicie brzmienie zespołu, a oryginalny styl Zbyszka dodawał dodatkowego smaku w kolorystyce dźwięku

 - zaznaczono w biografii artysty na stronie Fundacji im. Zbigniewa Seiferta.

Muzyk będąc w Polsce nagrywał również dla Studia Jazzowego Polskiego Radia, którego szefem był Jan Ptaszyn Wróblewski. 

W 1973 r. Seifert wyjechał do Niemiec i tam współpracował z zespołem Hansa Kollera w grupie Free Sound. Od 1974 r. nagrywał dla radia Norddeutscher Rundfunk. Również w 1974 r. doszło do nagrania jego Koncertu na improwizujące skrzypce, sekcję rytmiczną i orkiestrę symfoniczną. Rok później Seifert założył międzynarodowy zespół Variousspheres.

Rok 1976 był przełomowy w życiu muzyka; nagrał swoją pierwszą autorską płytę "Man of the Light", na której tytułowy utwór dedykowany jest McCoy Tynerowi, którego Seifert wielbił zaraz po Coltranie. Producentem albumu był Berendt. I właśnie Joachim Ernst Berendt, człowiek niezwykle ceniony w środowisku jazzowym, muzykolog, autor 17 książek, wśród nich najsłynniejszej na świecie – "Wszystko o jazzie", bardzo pomógł polskiemu muzykowi w realizacji jego własnej drogi muzycznej. Berendt od samego początku doceniał talent Seiferta i do samego końca towarzyszył mu i wspierał w jego artystycznych projektach.

O swojej chorobie nowotworowej muzyk dowiedział się w kwietniu 1976 r. Od tej pory zaczął się swoisty wyścig z czasem. Kiedy choroba zaatakowała mu na parę miesięcy rękę, pisał do Janusza Stefańskiego: "Janusz, już jest dobrze, mogę już poruszyć ręką na dziesięć-piętnaście centymetrów. Będę musiał grać na saksofonie. Ale grać będę".  Niezwykle znaczącą w jego karierze jest płyta "Solo Violin" dedykowana żonie Agnieszce. To ponad 40 minut wirtuozowskich i autentycznie jazzowych popisów skrzypcowych. 

Seifert coraz bardziej był zauważany i ceniony na światowej scenie jazzowej. Po jednym z występów we Francji, członkowie legendarnej grupy Oregon będąc pod ogromnym wrażeniem gry Seiferta, zaprosili go do współpracy i tak powstała płyta "Oregon/Violin" w 1977 r. 

Także w 1977 r. doszło do nagrania pierwszej płyty dla amerykańskiej wytwórni Capitol. Płyta "Zbigniew Seifert" w stylu popularnego w tamtym czasie jazz-rocka nie zadowoliła artysty Rok później Seifert nagrał dla Capitolu drugą płytę "Passion" i tym razem zrealizował swoje muzyczne wizje. Obok niego na tej płycie zagrali tacy giganci jazzu jak: Jack DeJohnette, John Scofield, Eddie Gomez, Richie Beirach, Nana Vasconcelos. Była to ostatnia płyta muzyka.

Według historyków jazzu, niepowtarzalny styl Seiferta odcisnął niezatarte piętno na skrzypcowym wykonawstwie jazzu. A wszyscy, którzy znali muzyka, podkreślają, że był nie tylko niezwykłym muzykiem, ale również wspaniałym człowiekiem. Berendt ujął to tak:

Ten, kto pisze o Zbigniewie Seifercie, musi napisać także o Seifercie człowieku ludzkim, uczynnym, skromnym; o jego wrażliwości, którą my na zachodzie odczuwamy jako polską w najlepszym tego słowa znaczeniu

 

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl,

#jazz #John Coltrane #Zbigniew Seifert

redakcja