O ile decyzje jury przyznającego co roku Węże, czyli antynagrody dla najgorszych polskich obrazów, wywoływały już w przeszłości kontrowersje (tak było m.in. w wypadku „Obcego ciała” Krzysztofa Zanussiego – film spotkał się z pozytywnym odbiorem widzów, a doczekał się aż sześciu Węży), o tyle w tym roku trudno nie zauważyć zmasowanego ataku na produkcje odwołujące się do wartości promowanych przez środowiska prawicowe.
Ucierpiał nie tylko „Smoleńsk” Antoniego Krauzego, opowiadający o kulisach katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., który doczekał się niechlubnych nominacji w 10 kategoriach (w niektórych kilkakrotnych, co ostatecznie składa się na 17 nominacji). Dostało się również „Historii Roja” Jerzego Zalewskiego, która łącznie uzyskała osiem nominacji, i „Bogu w Krakowie”, nominowanemu w trzech kategoriach.
– komentuje sprawę w rozmowie z „Codzienną” krytyk filmowy Krzysztof Kłopotowski.
- Negatywna atmosfera wokół „Smoleńska” towarzyszyła filmowi jeszcze na długo przed jego powstaniem. Wybitni aktorzy, którzy mieli w nim zagrać, byli zastraszani i ostatecznie wycofali się, a za sukces filmu nie odpowiada przecież jedynie talent reżysera. Ci, którzy teraz wyśmiewają „Smoleńsk”, sami przyczynili się do obniżenia jego wartości artystycznej
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".