Olga Tokarczuk rozpoczęła wykład od osobistego akcentu. Wspominała czas, gdy jako dziecko oglądała zdjęcie swojej matki z okresu ciąży, smutną, siedzącą przy radiu. Mała Olga sądziła, że matka, kręcąc gałkami radia, szuka jej we Wszechświecie, a jest smutna, bo tęskni za Olgą, która jeszcze się nie urodziła. Dziwiło ją to do chwili, gdy matka wyjaśniła, że tęsknota nie musi być efektem straty – jeżeli się za kimś tęskni, to on już jest.
Tokarczuk mówiła: "piszę fikcję, ale nigdy nie jest to coś wyssanego z palca. Kiedy piszę, muszę wszystko czuć wewnątrz mnie samej. (...) Do tego właśnie służy mi czułość, która personalizuje wszystko, do czego się odnosi".
Literatura jest jedną z niewielu dziedzin, które próbują nas przytrzymać przy konkrecie świata, ponieważ ze swej natury jest zawsze psychologiczna. (...) Tylko literatura jest w stanie pozwolić nam wejść głęboko w życie drugiej istoty, rozumieć jej racje, dzielić jej uczucia, przeżyć jej los
- mówiła pisarka.
W tym miejscu Tokarczuk powróciła do obrazu matki, którym rozpoczęła wykład. Mama czytała jej baśnie Andersena, także tę o imbryku, który trafił na śmietnik, gdy tylko urwało mu się ucho. Dla małej Olgi rozpacz imbryka była zrozumiała – jako dziecko wierzyła, że nawet przedmioty mają uczucia, podobnie jak zwierzęta i zjawiska przyrody. Jak mówiła noblistka, dorastanie oznacza utratę tego naturalnego przekonania, że świat tworzy myślącą i odczuwającą całość. Zaczynamy odbierać go jako zbiór niepowiązanych ze sobą, martwych elementów. Dlatego właśnie tracimy z oczu obraz całości i spraw najważniejszych.
"Czułość jest tą najskromniejszą odmianą miłości, jest spontaniczna i bezinteresowna, nie prowadzi do zbrodni ani zazdrości" – podkreśliła noblistka.
Jej zdaniem czułość jest "tym trybem patrzenia, które ukazuje świat jako żywy, żyjący, powiązany ze sobą, współpracujący, i od siebie współzależny". Tokarczuk wyjaśniła, że literatura jest właśnie zbudowana na czułości wobec każdego innego od nas bytu.
Kryzys klimatyczny i polityczny, w którym dzisiaj próbujemy się odnaleźć, i któremu pragniemy się przeciwstawić, ratując świat, nie wziął się znikąd. (...) Chciwość, brak szacunku do natury, egoizm, brak wyobraźni, niekończące się współzawodnictwo, brak odpowiedzialności sprowadziły świat do statusu przedmiotu, który można ciąć na kawałki, używać i niszczyć
- podkreśliła noblistka.
"Dlatego wierzę, że muszę opowiadać tak, jakby świat był żywą, nieustannie stawającą się na naszych oczach jednością, a my jego – jednocześnie małą i potężną – częścią" – tak noblistka zakończyła swój wykład.
Tekst wykładu był pilnie strzeżoną tajemnicą. Wiadomo było, że przemówienie Olgi Tokarczuk zatytułowano "Czuły narrator". Pisarka wygłosiła je po polsku.
Wykłady odbywają się w Sali Giełdy Akademii Szwedzkiej. Wśród obecnych znaleźli się m.in. p.o. ambasador RP w Sztokholmie Iwona Jabłonowska, dyrektor Instytutu Polskiego Paweł Ruszkiewicz, wieloletnia pracownica Instytutu Halina Goldfarb, która promowała twórczość Tokarczuk w Szwecji.
Obecna była także Mika Larsson, była attaché kulturalna ambasady Szwecji w Warszawie, która towarzyszyła w 1996 r. Wisławie Szymborskiej podczas Tygodnia Noblowskiego.