Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

"Niechciani generałowie" - fragment KSIĄŻKI

W najbliższy czwartek 7 czerwca w Centrum Edukacyjnym IPN Przystanek Historia w Warszawie odbędzie się spotkanie z Szymonem Nowakiem, autorem książki "Niechciani generałowie" opowiadającej o powojennych losach polskich oficerów. Specjalnie dla czytelników Niezalezna.pl publikujemy fragment książki poświęcony generałowi Ludomiłowi Rayskiemu.

fot. mat.pras.

Gdy Niemcy zajęli Czechy, groźba hitlerowskiego najazdu na Polskę stała się bardziej rzeczywista niż do tej pory. Generał Rayski przedstawił Ministrowi Spraw Wojskowych raport o zwiększeniu do maksimum nakładów na lotnictwo wojskowe, ponownie grożąc dymisją w przypadku odmowy. Niestety wniosek Rayskiego przepadł, a on sam został 19 marca 1939 roku zwolniony ze stanowiska.

                                                                             ***

– Panie Józefie, to nieważne. Naprawdę z całego serca chciałem i chcę walczyć dla Polski, nawet jako zwykły pilot bojowy z najniższym stopniem oficerskim. Ale nasi rządzący i wyżsi dowódcy wyrządzają mi niewypowiedzianą krzywdę, uniemożliwiając powrót za stery samolotów z biało-czerwoną szachownicą. Nie jestem jeszcze stary. Mam czterdzieści osiem lat i mógłbym dobrze przysłużyć się ojczyźnie. Ale droga do Wojska Polskiego została przede mną niesprawiedliwie zamknięta, i to mnie boli najbardziej, mówię panu szczerze. Dlatego staram się być w jakimś, nawet minimalnym stopniu użyteczny w obliczu tej wojny i latam na kontrakcie w brytyjskim lotnictwie transportowym. Pilotując nowe samoloty, dostarczam je na front bliskowschodni, a potem wracam jako pasażer po nowe maszyny. I tak w kółko, dzień po dniu. Martwię się tylko niewyobrażalnie o pozostawioną w Polsce żonę i pasierbicę. Zaraz pokażę panu zdjęcie. O, proszę zobaczyć, to te dwie osoby trzymają mnie jeszcze na tym świecie. I nadzieja, że po wojnie będę mógł się z nimi spotkać. – Mówiąc to, Rayski szybkim gestem wytarł łzę. A potem dalej rozprawiał o swojej rodzinie, chęci służenia Polsce oraz niesprawiedliwym osądzeniu i wyrzuceniu go z armii (…)

Przymusowa banicja z Wojska Polskiego skończyła się dla gen. Ludomiła Rayskiego w sposób nieoczekiwany. Wraz ze śmiercią gen. Sikorskiego Rayski został przywrócony do łask i otrzymał wreszcie przydział do armii. Odbył nawet bezpośrednie spotkanie z nowym Naczelnym Wodzem gen. Kazimierzem Sosnkowskim. W wyniku tej rozmowy pod koniec sierpnia 1943 roku Rayski został mianowany delegatem Inspektoratu, a następnie Dowódcy Polskich Sił Powietrznych na Środkowym Wschodzie. Pół roku później otrzymał brytyjski awans na air commodore, stopień nieposiadający polskiego odpowiednika, coś pomiędzy pułkownikiem a generałem brygady. Zgodnie z obietnicą gen. Sosnkowskiego w lutym 1944 roku sprawę Rayskiego rozpatrywał Sąd Honorowy dla Generałów, który obradując pod przewodnictwem adm. Świrskiego, nie znalazł żadnych śladów winy generała i byłego dowódcy polskiego lotnictwa. Co prawda nie odbyła się pełna jego rehabilitacja, jak sobie mógłby tego życzyć generał, ale to i tak był ogromny przełom w porównaniu do czasów sprzed lipca 1943 roku (…)Na pytanie Janusza Zawodnego, dlaczego latał nad Warszawę, gen. Ludomił Rayski mówił: „Bo moja żona i moja córka były w Warszawie i walczyły, to był mój psi obowiązek! A po drugie, co ja bym był za dowódca? (…) Żołnierze muszą pana widzieć, o tym pan sam wie, jako żołnierz, inaczej powiedzą, że «pies mu mordę lizał» – jeśli dowódca siedzi w tyle.

                                                                     ***

Podczas II wojny światowej gen. Ludomił Rayski wykonał łącznie 1519 godzin lotów, mając możliwość pilotowania dwudziestu jeden różnych typów samolotów. W maju 1945 roku Rayski miał pięćdziesiąt dwa lata i, jak napisał Jerzy Łątka, był „najstarszym wiekiem i szarżą pilotem bojowym tej wojny”. Oficjalnie funkcję delegata Dowództwa PSP na Środkowym Wschodzie nasz bohater pełnił do września 1946 roku. W czerwcu 1949 roku został zdemobilizowany i zamieszkał w Londynie. W tym czasie udało się sprowadzić nielegalnie do Anglii tylko żonę Rayskiego, bowiem pasierbica Ewa zginęła w Powstaniu Warszawskim (…)

Początkowo trudna była dla Rayskiego adaptacja do cywilnego życia i próba utrzymania rodziny. Przez pierwsze dwa lata po odejściu z wojska Ludomił próbował swych sił jako współudziałowiec w wielkiej pralni. Potem rozpoczął pracę na stanowisku kreślarza w angielskim Instytucie Topografii. W czasie gdy wykonywał ten zawód, nastała w domu państwa Rayskich pewna stabilizacja – Ludomił przepracował w instytucie aż siedemnaście lat, doczekując tam też skromnej emerytury. Potem za wszystkie oszczędności i pożyczkę Rayscy kupili stary domek na przedmieściach Londynu. Emerytowany generał samodzielnie pracował przy remoncie domostwa, wykonując jednocześnie prace w ogródku, sadząc drzewka owocowe i kwiaty. Ludomił i Stanisława mieszkali tylko w jednym pokoju z kuchnią, a pozostałe pomieszczenia wynajmowali, zapewniając sobie tym samym dodatkowy przychód (…)

Po wojnie ataki oponentów na osobę Rayskiego nie ustały. Niektórzy wojskowi w dalszym ciągu widzieli w nim głównego sprawcę klęski wrześniowej i złej polityki gospodarczej polskiego przedwojennego lotnictwa. Dlatego tak ważna była polemika z tymi zarzutami, prowadzona przez Ludomiła drogą korespondencyjną, na łamach prasy i poprzez wydania książkowe. W 1948 roku Rayski wydał w Londynie swoją książkę Słowa prawdy o Lotnictwie Polskim 1919–1939. W 1968 roku opublikował drugą książkę, która ukazała się wyłącznie na rynku brytyjskim w języku angielskim pod wymownym tytułem Polands treason („Zdrajcy Polski”). Nasz bohater był też autorem memoriału opublikowanego następnie w odcinkach na łamach prasy pod tytułem: Czy byli polscy Quislingowie. Pomimo ataków prowadzonych przez niektórych rodaków na Rayskiego miał on również liczne grono zwolenników, wywodzące się szczególnie spośród pilotów wojskowych. Generał cieszył się także ogromnym szacunkiem pośród Brytyjczyków i Amerykanów. Niektórzy lotnicy z USA pamiętali go jeszcze ze wspólnych walk prowadzonych na froncie z bolszewikami. Inni traktowali go, jak gdyby był nadal dowódcą polskiego lotnictwa, i honorowali z najwyższym uznaniem. Kolejni mieli na uwadze jego niezwykłe poświęcenie, kiedy jako przeszło pięćdziesięcioletni generał latał nad Polskę w bojowychlotach z pomocą Powstaniu Warszawskiemu. Brytyjscy notable zaprosili Rayskiego na uroczysty koncert galowy z okazji dwudziestej pierwszej rocznicy Bitwy o Wielką Brytanię, na którym pośród zaproszonych gości była również królowa Elżbieta. A przecież Ludomił nie brał bezpośredniego udziału w walkach o Wielką Brytanię. I chociaż generał nie mógł przybyć na uroczystości ze względu na chorobę żony, to na wydanej z tej okazji broszurce pośród kilkunastu zdjęć brytyjskich bohaterów znalazło się tylko jedno przedstawiające cudzoziemca, właśnie Ludomiła Rayskiego. Swe uznanie okazywali Rayskiemu między innymi brytyjski marsz. John Slessor i amerykański gen. Merian Cooper. Generał Ludomił Rayski był przez lata prezesem działającego w Wielkiej Brytanii Stowarzyszenia Lotników Polskich, a później dożywotnim członkiem Komitetu Honorowego tejże organizacji (…) Gdy pod koniec życia generał był pewien, że nie doczeka się żadnej rehabilitacji i nie załatwiwszy wszystkich doczesnych spraw, odejdzie z tego świata z piętnem „zdrajcy”, stał się cud. Na początku kwietnia 1977 roku na polecenie prezydenta RP na wychodźstwie Stanisława Ostrowskiego zebrała się Specjalna Komisja, mająca zająć się wreszcie sprawą gen. Rayskiego. Komisja ta całkowicie oczyściła generała z zarzutów, a nawet wnioskowała o uhonorowanie Rayskiego odznaczeniem państwowym.

Spotkanie z autorem książki Szymonem Nowakiem odbędzie się w czwartek 7 czerwca o godz. 18 w Centrum Edukacyjnym IPN w Warszawie (ul. Marszałkowska 21/25). Rozmowę poprowadzi dziennikarz i Rzecznik Prasowy Muzeum Historii Polski Marek Stremecki.  

 

 



Źródło: Wydawnictwo Fronda, niezalezna.pl

#Fronda #Szymon Nowak #Niechcani generałowie

redakcja