Garstka aktywistów usiłuje ocalić unikalny Cmentarz Farny w Grodnie, przynajmniej w formie cyfrowej. Urzędnicy uznają jedynie pojedyncze nagrobki za zabytki, reszta nekropolii niszczeje. Cmentarz w Grodnie znany jest od końca XVIII wieku. Był pierwszą nekropolią, którą umieszczono poza ówczesnymi granicami miasta. Cmentarz ten jest jeszcze nazywany komunalnym, miejskim. Pod względem znaczenia historycznego i artystycznego można je porównać z wileńską Rossą i lwowskim Łyczakowem.
Grodzieńska nekropolia katolicka nie jest jednak chroniona przez prawo. Niby dbają o nią służby komunalne, a jednak znikają stąd ciężkie żeliwne krzyże i ogrodzenia – złodzieje wynoszą je na złom. Inne nagrobki niszczy przyroda. Maleńki klon, który wyrósł w szczelinie pomnika, z czasem może go rozerwać.
Z jednej strony to dobrze, że państwo nie rusza grobów. Bo sami wiecie, jak to się może skończyć. Z drugiej strony, cmentarz niszczeje, tabliczki znikają. Już nawet nie każdy nagrobek można zidentyfikować. Próbowano wpisać cały cmentarz do rejestru zabytków, ale urzędnicy powiedzieli „nie”.
mówi historyk i aktywista Siarżuk Herman.
Objęcie całej nekropolii ochroną konserwatorską wydaje się być najlepszą opcją, ale jest kilka problemów. Są tu też współczesne groby – czy mają wartość historyczną? W celu objęcia ochroną najstarszych nagrobków, powstaje teraz ich spis. Decyzję w tej sprawie podejmie już nie Ministerstwo Kultury, a obwodowa rada deputowanych.
Na razie cmentarz sprzątają wolontariusze – ostatnio byli to uczestnicy kursu języka białoruskiego dla Białorusinów „Mowa na nowo”. Aktywiści miejscy zajęli się też digitalizacją grobów. Ogólnodostępna, cyfrowa wersja cmentarza będzie dostępna na stronie graves.by.