Czterech kumpli z dawnych lat spotyka się na pogrzebie przyjaciela. Wracają wspomnienia, nie tylko te przyjemne - widać, że panowie żywią do siebie wiele urazy, zwłaszcza z powodu rozpadu założonego przez nich w młodości zespołu death metalowego. Exterminator nie przetrwał próby czasu, chłopcy dojrzeli, założyli rodziny i znaleźli pracę, a ich elektryczne gitary pokryły się grubą warstwą kurzu. A jednak ten, kto raz zaznał artystycznej pasji, nosi ją w sobie do końca życia.
Tym, któremu najtrudniej pogodzić się z rezygnacją z marzeń jest Marcyś (Paweł Domagała). Mężczyzna nadal z wypiekami na twarzy odsłuchuje kasety z nagraniami Exterminatora, tęskniąc do ery gum Turbo i komputerów Amiga. Dlatego gdy ze strony pani burmistrz Kochanowa, polskiej stolicy ziemniaka, pada propozycja reaktywowania zespołu, to właśnie Marcyś bierze na siebie ciężar całej operacji. Namawia resztę kolegów - Jaromira (Krzysztof Czeczot), „Makara” (Piotr Rogucki) i „Lizzy’ego” (Piotr Żurawski) i wkrótce, pod pretekstem unijnej dotacji dla lokalnych inicjatyw kulturalnych, ruszają próby. Oczywiście nie podoba się to wszystkim - narzeczona Marcysia Magda (Agnieszka Więdłocha) wolałaby, by jej chłopak przestał bujać w obłokach i skupił się na planowaniu ślubu, a głośne riffy uprzykrzają również życie sąsiadów, zwłaszcza pani Ziomeckiej (niezastąpiona Dorota Kolak), która posuwa się nawet do oficjalnego donosu za zakłócanie ciszy nocnej. A jednak, jak sam tytuł filmu podpowiada, bohaterowie są „gotowi na wszystko” i w drodze do realizacji marzeń nie cofną się przed niczym.
Ostatecznym sprawdzianem ich umiejętności mają być…. a jakże, Kochanowskie Dni Ziemniaka, na których Exterminator będzie mógł zaprezentować swoją mroczoną twórczość z jakże wymownym utworem „Time to kill” na czele. Jednak, jak pokaże dalej fabuła, droga do gwiazd bywa najeżona trudnościami i bohaterowie, zanim dotrą na szczyt, będą musieli zgodzić się na szereg kompromisów.
Dawno nie widziałam, by na polskiej komedii ludzie w kinie śmiali się tak często i głośno. Twórcy zadbali o komizm na wielu poziomach - bawią postaci (zwłaszcza fantastyczny Rogucki w roli melancholijnego „Makara”), sytuacje bohaterów i ich teksty. Jak widać, świetnie dobrana obsada, pomysł na konkretną historię i lekkość humoru potrafią zdziałać cuda.