Dziś, 28 marca, mijają dokładnie dwa lata od śmierci ks. Jana Kaczkowskiego. Jego biografia pióra Przemysława Wilczyńskiego to kolejny dowód na to, jak niezwykłą postacią był ten popularny kapłan i założyciel Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. To również spojrzenie na jego postać z nieco innej, szerszej niż dotychczas perspektywy.
Macie wielkiego pecha, że poznaliście Jana dopiero w ciężkiej chorobie - zwraca się do Przemysława Wilczyńskiego, autora biografii „Jan Kaczkowski. Życie pod prąd” (wydawnictwo WAM) brat ks. Jana, Filip Kaczkowski. Rzeczywiście, o duchownym z Sopotu, a właściwie z Pucka, z którym związał swoją kapłańską i filantropijną drogę, zrobiło się głośno w roku 2013, kiedy ksiądz już zmagał się z glejakiem mózgu. Prowadzone przez niego na antenie Boska.TV ewangelizacyjne vlogi zyskują coraz większą popularność, a wydana w tym samym roku książka „Szału nie ma, jest rak” oparta na podstawie rozmów z ks. Janem rozpoczyna etap, w którym duchowny zyskuje przezwisko „onkocelebryty”. Jak sam wielokrotnie podkreślał, nie przeszkadzało mu ono: - Sam o sobie tak mówię. Bo skoro ten nowotwór gdzieś w mojej głowie się zagnieździł i nie da się go usunąć, to niech on robi coś dobrego - komentował.
Największy przełom przyniósł rok 2015 i wywiad rzeka dla katolickiego dziennikarza Piotra Żyłki, który zaowocował książką „Życie na pełnej petardzie. Czyli wiara, polędwica i miłość”. Rozmowa ta sprawiła, że popularność Kaczkowskiego wzrosła jeszcze bardziej, a Polacy pokochali księdza, który z wielkim poczuciem humoru opowiadał o rzeczach w gruncie rzeczy tragicznych, do których z pewnością można zaliczyć zmagania ze śmiertelną chorobą. Nastąpiła wówczas nawet moda na czytanie i słuchanie ks. Kaczkowskiego, każdy chciał spróbować życia „na pełnej petardzie”. Dodatkowego kolorytu jego postaci dodawały pozorne sprzeczności i bezkompromisowe, wywołujące w środowisku katolickim kontrowersje wypowiedzi i zachowania - z jednej strony ks. Jan potrafił wystąpić podczas przystanku Woodstock, z drugiej, prezentował bardzo konserwatywne podejście do wiary i liturgii, zwłaszcza w jej przedsoborowym wydaniu.
„Jan Kaczkowski. Życie pod prąd” to książka bardzo potrzebna. Chociaż opowieść o ks. Janie już zawsze będzie się łączyć z tematem śmiertelnej choroby, warto spojrzeć na biografię duchownego szerzej. Wilczyński cofa się do najmłodszych lat Kaczkowskiego i prowadząc czytelnika przez poszczególne etapy jego życia, rzuca światło na mniej znaną stronę kapłana, m.in. dzięki licznym wypowiedziom członków rodziny i przyjaciół. Biografia zawiera też ciekawe zdjęcia ks. Jana, oddające jego barwne życie - znajdziemy tu bowiem zarówno fotografię kapłana „pozującego” z… wędliną (opatrzone cytatem: „Szczytem mistyki jest jedzenie polędwicy”), zdjęcia z domu rodzinnego i oficjalnej działalności - jak na przykład to ze śp. Marią Kaczyńską, zrobione w 2007 r. podczas uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę puckiego hospicjum.