- Bolesław przyjął go tak zaszczytnie i okazale, jak wypadało przyjąć króla, cesarza rzymskiego i dostojnego gościa. Albowiem na przybycie cesarza przygotował przedziwne wprost cuda; najpierw hufce, przeróżne rycerstwa, następnie dostojników rozstawił jak chóry, na obszernej równinie, a poszczególne, z osobna stojące hufce wyróżniała odmienna barwa strojów. A nie była to tania pstrokacizna, byle jakich ozdób, lecz najkosztowniejsze rzeczy, jakie można znaleźć gdziekolwiek na świecie [...]. Zważywszy jego chwałę, potęgę i bogactwo cesarz rzymski zawołał w podziwie: Na koronę mego cesarstwa, to co widzę większe jest niż wieść głosiła [...]. A zdjąwszy z głowy swej diadem cesarski, włożył go na głowę Bolesława na zadatek przemierza i przyjaźni [...] i za chorągiew tryumfalną dał mu w darze gwoźdź z krzyża Pańskiego wraz z włócznią św. Maurycego, w zamian za co Bolesław ofiarował mu ramię św. Wojciecha. I tak wielką owego dnia złączyli się przyjaźnią, że cesarz mianował go bratem i współpracownikiem cesarstwa i nazwał go przyjacielem i sprzymierzeńcem narodu rzymskiego – pisał w kronice Gall Anonim.
Najdonioślejszym efektem zjazdu było utworzenie pierwszej metropolii kościelnej w Polsce podległej wyłącznie papieżowi – metropolii gnieźnieńskiej. Na jej czele stanął brat św. Wojciecha – Radzim Gaudenty. Powołano też podległe Gnieznu biskupstwa w Krakowie z biskupem Popponem, w Kołobrzegu z biskupem Reinbernem, we Wrocławiu z biskupem Janem.
O Zjeździe Gnieźnieńskim oraz wkładzie Polaków na przestrzeni dziejów w ideę zjednoczonej Europy będzie można przeczytać w artykule prof. Tomasza Panfila, w kolejnym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"
Reklama