19 grudnia Nadratowski z kolegami pełnił służbę na ulicach miasta. Około godz. 18 dostali rozkaz ochrony stojących tam transporterów. Około 20:30 kapral miał zarządzać przygotowania do kolacji. Zmęczeni żołnierze, w tym Nadratowski, usiedli wtedy na murku.Prokurator wojskowy ustalił, że Nadratowski miał oprzeć się rękami i głową o wylot lufy, co później posłużyło do udowodnienia tezy, że nieostrożnie obchodził się z bronią.
Tymczasem w roku 2000 do dziennikarzy „Rzeczpospolitej” zgłosiła się osoba, która twierdziła, że Nadratowski dał jej wówczas paczkę sportów i odszedł. Potem słychać było strzały. Żołnierz nie wracał, więc zaczęto go szukać. Człowiek, któremu Nadratowski podarował paczkę papierosów, miał też odkryć później na niej napis: „Do ludzi strzelał nie będę, do aresztu też nie pójdę”. Jednak na polecenie przełożonego wyrzucił papierosy do kanału.
Teraz Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie w ramach postępowania sprawdzającego zgromadziła dane uzasadniające podejrzenie, iż śmierć Nadratowskiego mogła być wynikiem przestępstwa wyczerpującego znamiona zbrodni komunistycznej. Po analizie akt Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Szczecinie uznano bowiem, iż poważne wątpliwości budzi uzyskana wówczas opinia lekarza wojskowego, odnosząca się do mechanizmu obrażeń powstałych u Stanisława Nadratowskiego oraz sformułowanych wniosków, co do okoliczności jego zgonu.
Istotne zastrzeżenia budzą także poprawność i rzetelność ustaleń poczynionych przez prokuratorów wojskowych w trakcie oględzin miejsca ujawnienia zwłok żołnierza, w tym zabezpieczonych śladów.
W toku postępowania sprawdzającego zapoznano się także z ustaleniami członków Stowarzyszenia ,,Grudzień 1970/Styczeń 1971” oraz informacjami przekazanymi przez rodzinę młodego człowieka.
Nadratowski był synem szczecińskiego stoczniowca i nie krył, iż odmówi wykonania ewentualnego rozkazu strzelania do manifestantów. Pełniąc służbę na ulicach Szczecina, stanął w obronie ciężarnej kobiety, którą brutalnie potraktowali funkcjonariusze ZOMO.
Prokurator Marek Rabiega, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie, informuje, że od opinii biegłych, o jaką zamierza wystąpić pion śledczy IPN, zależy m.in. czy dojdzie do ekshumacji szczątków żołnierza.
Rodzina żołnierza nigdy nie wierzyła w oficjalną wersję przyczyny jego śmierci. Bliscy uważali przez lata, że zginął z powodu odmowy strzelania do ludzi demonstrujących na ulicach. Na wniosek rodziny okoliczności tej śmierci badał już wstępnie prokurator IPN w Szczecinie. W 2009 r. zdecydował jednak, by nie wszczynać śledztwa, bo – jego zdaniem – analiza protokołów oględzin miejsca zdarzenia, sekcji zwłok i zeznań świadków, które dostał z Archiwum Wojsk Lądowych, wskazywały, że Wojskowa Prokuratura Garnizonowa przeprowadziła śledztwo prawidłowo.
W grudniu 1970 r. w centrum Szczecina wojsko i milicja otworzyły ogień do demonstrantów. Najwięcej osób zostało zabitych i rannych po spaleniu gmachu KW PZPR, kiedy tłum szturmował położoną w sąsiedztwie Komendę Wojewódzką MO. W trakcie „wydarzeń” grudniowych zginęło w Szczecinie 16 osób.
Reklama