6 listopada wykładowcy szybko przekonali się, że intencje niemieckie są zupełnie inne, niż zapowiadano. Po krótkim wstępie Müller oznajmił:
Tutejszy uniwersytet rozpoczął rok akademicki bez wcześniejszego uzyskania zgody władz niemieckich. Jest to wyraz złej woli. Ponadto jest powszechnie wiadomo, że nauczyciele zawsze byli wrogo nastawieni do niemieckiej nauki. W związku z tym, wszyscy, poza trzema obecnymi kobietami, zostaną wywiezieni do obozu koncentracyjnego. Jakakolwiek dyskusja a nawet wypowiedzi na ten temat są wykluczone. Kto odważy się na opór wobec wykonania mojego rozkazu, zostanie zastrzelony.
Reklama
Rektor uniwersytetu próbował sprzeciwiać się rozkazowi, ale nic to nie dało. Tylko dwie pani profesor wróciły tego dnia do swoich domów: Helena Willman-Grabowska oraz Jadwiga Wołoszyńska. Obie natychmiast rozpoczęły informować rodziny zabranych o całym incydencie.
Więźniów wywieziono do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Tam wielu z nich, szczególnie starszych i schorowanych, czekała śmierć.
Dopiero międzynarodowe protesty oraz osobista interwencja Mussoliniego u Hitlera sprawiły, że pozostałych przy życiu akademików zwolniono.