Wokół wrocławskiego Teatru Polskiego szumi od dawna, jednak największa eskalacja kontrowersji nastąpiła wraz ze zmianą dyrektora placówki. Z początkiem września tego roku stanowisko to objął aktor Cezary Morawski, który zastąpił dotychczasowego dyrektora Krzysztofa Mieszkowskiego. To posunięcie nie spodobało się środowisku sympatyzującemu z Mieszkowskim, który kierował teatrem od 2006 roku, a który - nota bene - jest posłem Nowoczesnej. Nic więc dziwnego, że taka decyzja wywołała opór skostniałego systemu, a lojalni koledzy postanowili zawalczyć o utrzymanie status quo:
- apelowali pracownicy teatru na wieść o zmianie kierownictwa.Chcemy kontynuacji proponowanej przez niego dotychczasowej linii programowej, która doprowadziła do uzyskania największych sukcesów w historii teatru
Do głosów pełnych dezaprobaty dla nowego dyrektora dołączyła Maja Komorowska. Wybitna aktorka nie kryje się ze swoimi sympatiami politycznymi i z dumą zaszczyca swoją obecnością marsze organizowane przez Mateusza Kijowskiego. Powołując się na swoją wieloletnią znajomość z Cezarym Morawieckim, postanowiła wystosować do niego apel, w którym "po przyjacielsku" namawia go do ustąpienia ze stanowiska.
OBEJRZYJ:
Cóż, miało być przekonująco i dramatycznie, a wyszło... śmiesznie. Ostatnie przykłady pokazują, że pierwsze damy polskiej kinematografii stanowczo lepiej wypadają na deskach teatru niż w roli politycznych komentatorów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Totalny odlot Jandy. Sprawdź, czego życzyłaby sobie przed marszami KOD-u. WIDEO