Każdy, kto na poważnie interesuje się muzyką musiał zetknąć się z postacią Florence Foster Jenkins, okrzykniętą „najgorszą śpiewaczką świata”, która pomimo totalnego braku talentu zrobiła zawrotną karierę, gromadząc na swoich koncertach rzesze fanów. Kulminacją tej niezwykłej kariery był występ artystki w prestiżowej nowojorskiej Carnegie Hall w 1944 roku. W rolę Jenkins wcieliła się sama Meryl Streep, trzykrotna zdobywczyni Oscara, która genialnie oddała skomplikowany – nieco teatralny, ale przy tym w pewien sposób ujmujący charakter głównej bohaterki.
Widz poznaje Florence w szczytowym momencie kariery - jej recitale przyciągają tłumy, a sama artystka prowadzi satysfakcjonujące życie u boku oddanego męża i jednocześnie impresario (Hugh Grant) trzymającego pieczę nie tylko nad karierą Jenkins, ale i jej zdrowiem. Zarażona wiele lat wcześniej syfilisem artystka zmaga się z objawami choroby większość swojego życia, a tym co daje jej siłę i motywację do walki o nie, jest właśnie muzyka. Dlatego bliscy artystki starannie pilnują, by nie dotarły do niej niepochlebne recenzje i głosy sugerujące, że nie śpiewa tak anielskim głosem jak jej się wydaje, co rodzi wiele zabawnych sytuacji...
Recenzja filmu już jutro w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama