Florence Foster Jenkins nie miała muzycznego talentu, ale jedno jest pewne – miała ogromne marzenia i determinację, które zaprowadziły ją na szczyt, o którym wielu artystów może tylko pomarzyć. Fascynującą i opartą na faktach historię „najgorszej śpiewaczki świata” w filmowej adaptacji pt. „Boska Florence” z doskonałymi rolami Meryl Streep i Hugh Granta można będzie oglądać w kinach już od jutra (19 sierpnia).
Każdy, kto na poważnie interesuje się muzyką musiał zetknąć się z postacią
Florence Foster Jenkins, okrzykniętą „najgorszą śpiewaczką świata”, która pomimo totalnego braku talentu zrobiła zawrotną karierę, gromadząc na swoich koncertach rzesze fanów. Kulminacją tej niezwykłej kariery był występ artystki w prestiżowej nowojorskiej Carnegie Hall w 1944 roku. W rolę Jenkins wcieliła się sama
Meryl Streep, trzykrotna zdobywczyni Oscara, która genialnie oddała skomplikowany – nieco teatralny, ale przy tym w pewien sposób ujmujący charakter głównej bohaterki.
Widz poznaje Florence w szczytowym momencie kariery - jej recitale przyciągają tłumy, a sama artystka prowadzi satysfakcjonujące życie u boku oddanego męża i jednocześnie impresario
(Hugh Grant) trzymającego pieczę nie tylko nad karierą Jenkins, ale i jej zdrowiem. Zarażona wiele lat wcześniej syfilisem artystka zmaga się z objawami choroby większość swojego życia, a tym co daje jej siłę i motywację do walki o nie, jest właśnie muzyka. Dlatego bliscy artystki starannie pilnują, by nie dotarły do niej niepochlebne recenzje i głosy sugerujące, że nie śpiewa tak anielskim głosem jak jej się wydaje, co rodzi wiele zabawnych sytuacji...
Recenzja filmu już jutro w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Źródło: niezalezna.pl
#najgorsza śpiewaczka świata
#Florence Foster Jenkins
#Hugh Grant
#Meryl Streep
#Boska Florence
MJ