Proceder odkryto już kilka miesięcy temu, ale z upływem czasu przybierał na sile. Wcześniej ukrywany (m.in. w darknecie, czyli nielegalnym internecie), dostępny dla nielicznych, obecnie jest prowadzony niemalże jawnie i bezczelnie, a ogłoszeń w sieci nie brakuje. Cena: zazwyczaj kilkaset złotych za sfałszowany dokument. Dlatego konieczna stała się stanowcza reakcja.
– Razem z Ministerstwem Cyfryzacji, policją i innymi służbami operacyjnymi udało nam się namierzyć osoby, które rzeczywiście dopuszczały się takiego handlu. To będzie karane z całą surowością
– zapewnił niedawno minister zdrowia Adam Niedzielski. I mamy potwierdzenie tej deklaracji.
Sprzedaż fałszywych certyfikatów covidowych prowadzona jest przede wszystkim w internecie albo dociera do zainteresowanych pocztą pantoflową. Przestępcy liczą, że to zapewni im anonimowość. Są w błędzie. Przekonały się o tym trzy mieszkanki Kalisza, które na początku listopada zatrzymali wielkopolscy policjanci. W prokuraturze usłyszały zarzuty fałszowania dokumentacji, poświadczenia nieprawdy oraz oszustwa na szkodę skarbu państwa. I decyzją sądu w komplecie trafiły do aresztu.
Z informacji ujawnionych przez śledczych wynika, że nielegalny proceder trwał od maja tego roku w punkcie medycznym, który miał podpisaną z Narodowym Funduszem Zdrowia umowę na wykonywanie szczepień.
W mediach podejrzane są przedstawiane jako „trzy pielęgniarki”, ale w rozmowie z „Codzienną” prok. Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim precyzuje, że choć wszystkie mają wykształcenie pielęgniarskie, to jedna z nich prowadzi działalność gospodarczą.
- Postępowanie jest na bardzo wstępnym etapie, z tego powodu nie możemy ujawniać szczegółów, bo trwa analiza dokumentacji, nośników komputerowych
- tłumaczy rzecznik ostrowskiej prokuratury.
Z zarzutów postawionych kobietom można się jednak dowiedzieć, że sprzedały około setki certyfikatów, a za każdy brały od 500 do 700 zł. Ich sposób działania był dość prymitywny – mając dostęp do systemu gromadzącego informacje o szczepieniach, wprowadzały do niego dane klienta i drukowały potwierdzenie szczepienia, choć takowego nie wykonywały.
Kobiety chciały zarobić, a po co certyfikat kupującym? Dotychczas przesłuchano kilka osób, które były „klientami” pielęgniarek. Czy posługiwały się fałszywymi dokumentami podczas np. zagranicznych podróży?
- To właśnie wyjaśniamy. Z zeznań wynika, że taka teza jest bardzo uprawdopodobniona – powiedział prok. Meler.
Po wybuchu skandalu w Kaliszu natychmiast zareagowała Naczelna Rada Pielęgniarek i Położnych, która wydała ostre oświadczenie potępiające takie zachowania. „Pielęgniarki i położne angażują się w działania, których celem jest zbudowanie zaufania Polaków wobec szczepień ochronnych, ponieważ zgodnie z aktualną wiedzą medyczną są one najskuteczniejszym narzędziem w walce z pandemią COVID-19” – podkreśliła NRPiP.
Równocześnie zaznaczono: „Wszelkie przypadki udziału pielęgniarek i położnych w procederze wystawiania fałszywych certyfikatów covidowych lub fałszowania dokumentacji medycznej, jako działania sprzeczne z obowiązującym prawem i kodeksem etyki spotkają się ze stosowną reakcją organów samorządu zawodowego”.
Niestety, także w środowisku lekarzy nie brakuje osób pomagających antyszczepionkowcom.
- W związku z docierającymi do Naczelnej Izby Lekarskiej informacjami o udziale lekarzy w wystawianiu fałszywych zaświadczeń potwierdzających szczepienia przeciwko COVID-19 oraz związanymi z tym działaniami polegającymi na niszczeniu dawek szczepionek i fałszowaniu dokumentacji medycznej naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej w połowie lipca tego roku wystosował komunikat, w którym poinformował, że takie postępowanie należy uznać za przewinienie zawodowe. Lekarz albo lekarz dentysta podejmujący się takich działań narusza zasady etyki lekarskiej oraz przepisy związane z wykonywaniem zawodu. Ponadto takie postępowanie lekarza może stanowić przestępstwo i prowadzić do odpowiedzialności karnej
- tłumaczy „Codziennej” Rafał Hołubicki z Naczelnej Izby Lekarskiej.
Ilu lekarzy złamało te zasady? Jak ustaliła „Codzienna”, zgodnie ze stanem na środowe popołudnie 10 listopada, dotychczas do naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej wpłynęło siedem informacji dotyczących podobnych zdarzeń, a w trzech przypadkach rzecznik wszczął postępowania w sprawie wystawiania fałszywych zaświadczeń potwierdzających szczepienia przeciwko COVID-19.