Kiedy wybuchła pandemia Donald Trump od początku twierdził, że największe szanse na jej pokonanie daje jak najszybsze opracowanie i wprowadzenie do użytku szczepionki. Jego administracja stworzyła więc Operację Prędkość Warp (OWS) – państwowo-publiczne partnerstwo którego celem było jak najszybsze opracowanie, przetestowanie i dopuszczenie szczepionek na koronawirusa do użytku i jak najszybsze zaszczepienie większości społeczeństwa. Efektem tego programu i zainwestowanych przez amerykański rząd ogromnych środków finansowych było to, że szczepionki Pfizera i Moderny udało się opracować w rekordowym czasie.
Kampania szczepień w USA zaczęła się 20 grudnia. Do początku maja liczba zaszczepionych Amerykanów gwałtownie rosła i ograniczał ją głównie problem z dostępem do szczepionek. Pierwszego maja co najmniej jedną dawkę przyjęło już 44,6% populacji a w pełni zaszczepione było 31,5%. Wtedy jednak entuzjazm do szczepień zaczął wyraźnie hamować. Biden obiecywał, że do 4 lipca co najmniej jedną dawkę dostanie co najmniej 70% populacji, ale ostatecznie dostało ją 55,6%. Obecnie pierwszą dawkę dostało 63,8% a w pełni zaszczepiono 54,4%.
„Jak pamiętacie kiedy byłem prezydentem dosłownie ustawiały się kolejki chętnych do wzięcia szczepionki” - powiedział Trump w rozmowie z Fox News - „Teraz mamy zupełnie inną sytuację i jest bardzo źle”. Były prezydent stwierdził, że winę za to ponoszą Demokraci i to, jak był krytykowany gdy sam promował szczepienia.
W trakcie kampanii wyborczej Demokraci próbowali przekonać świat, że Trump był niekompetentny jeśli chodzi o walkę z pandemią. Sprawiło to, że wielu z nich ostro krytykowało również OWS. W sympatyzujących z lewicą mediach pojawiało się wiele artykułów udowadniających, że zapowiedź Trumpa opracowania i dopuszczenia do użytku przed końcem 2020 roku skutecznej szczepionki na COVID to kłamstwo gdyż proces ten trwa zazwyczaj kilka lat. W podobnym tonie wypowiadali się nawet niektórzy eksperci. Z lewej strony nie zabrakło sugestii, że Trump celowo przyspiesza ten proces aby szczepionki trafiły do użytku przed wyborami by zwiększyć jego szanse w wyborach prezydenckich – co sugerowało, że nie zostaną odpowiednio skrupulatnie przetestowane pod kątem bezpieczeństwa.
Jedną z osób, które najgłośniej podważały skuteczność szczepionek była wiceprezydent Kamala Harris. Podczas bardzo głośnego wywiadu którego udzieliła stacji CNN przed wyborami stwierdziła, że nie ufa zapewnieniom Trumpa, że szczepionki będą bezpieczne i skuteczne. Kiedy dziennikarz stwierdził, że to naukowcy a nie Trump będą mieli ostatnie słowo co do ich bezpieczeństwa zasugerowała, że tak nie będzie. - Jeśli przeszłość jest prologiem, to tak nie będzie, będą uciszani, będą odstawieni na drugi tor - powiedziała. "Ponieważ patrzy na wybory, które będą miały miejsce za mniej niż 60 dni, i chce dostać cokolwiek, dzięki czemu będzie mógł udawać, że był w tej sprawie liderem, kiedy w niej nie był”. Swoje wątpliwości wyraziła również podczas debaty wiceprezydenckiej, czego nie wytrzymał nawet słynący z opanowania Mike Pence.
- Przestańcie bawić się w politykę ludzkimi życiami
- warknął wtedy w jej stronę.
Trump stwierdził, że to właśnie przez takie artykuły i wypowiedzi Amerykanie nie chcą się już szczepić. Jego zdaniem nie ufają Bidenowi i Demokratom kiedy ci po przejęciu władzy nagle zmienili zdanie i ich do tego zachęcają. - Oczerniali szczepionkę i teraz zastanawiają się, dlaczego ludzie jej nie przyjmują? To hańba - stwierdził. "Słuchajcie, to było jedno z moich największych osiągnięć, zrobienie tego [stworzenie szczepionki -dop. red.] w mniej niż dziewięć miesięcy zamiast pięciu lat czy nawet nigdy. Uratowaliśmy miliony osób na całym świecie. Nie ufają temu prezydentowi i nie chcą się szczepić”.
Sam Trump i jego żona Melania przyjęli obie dawki szczepionki w styczniu w Białym Domu, chociaż w przeciwieństwie do wielu innych polityków, łącznie z Bidenem, nie zrobił tego publicznie. Mimo tego nadal promuje szczepienia. Pod koniec sierpnia podczas spotkania z wyborcami w Alabamie – najmniej wyszczepionym stanie w USA – powiedział im, że jest przeciwnikiem przymusu szczepień, ale on sam przyjął szczepionkę dobrowolnie i oni też powinni. Jeszcze w zeszłym tygodniu w wywiadzie z Gregiem Gutfeldem mówił o zaletach szczepionki i walczył z mitem, że skoro nowe warianty chińskiego koronawirusa zarażają także zaszczepionych, to nie ma sensu się szczepić. - Jeśli zachorujesz, to nie zachorujesz tak, jak chorowali wcześniej – co znaczy, że nie umrzesz - przekonywał.