Doktor Anthony Fauci, członek zespołu ds. pandemii utworzonego w Białym Domu ujawnił, że szczepionka na chińskiego koronawirusa może pojawić się na rynku w styczniu. Administracja Trumpa robi co może, aby stało się to jak najszybciej.
Z każdym dniem pandemii coraz więcej ekspertów zaczyna uważać, że w przeciwieństwie do SARS – pandemii innego chińskiego koronawirusa, która miała miejsce w 2003 roku – tym razem liczba zarażonych jest tak duża, że nie ma co marzyć o tym, że po prostu minie. Jedynym pewnym sposobem na zlikwidowanie obecnych restrykcji i powrót do normalności będzie dopiero opracowanie skutecznej szczepionki i jej masowa produkcja.
Nic więc dziwnego, że zespoły naukowców z całego świata energicznie zabrały się za to zadanie. Wiele z nich pracowało wcześniej nad szczepionkami na SARS. Tamte prace zostały wstrzymane gdyż ta choroba w praktyce znikła i opracowanie na nią szczepionki przestało być opłacalną inwestycją, ale zdobyta przy okazji wiedza bardzo im się przydała. Opracowano już kilka potencjalnych szczepionek na powodującego COVID-19 wirusa, ale przed wprowadzeniem ich na rynek trzeba sprawdzić, czy na pewno działają i czy nie powodują niebezpiecznych skutków ubocznych, a to musi potrwać.
Fauci stwierdził, że plany administracji Trumpa zakładające, że już w styczniu na rynek trafią miliony dawek szczepionki są realne. W tym celu rząd USA i zaangażowane w jej tworzenie firmy muszą podjąć ryzyko i rozpocząć jej produkcję jeszcze przed zakończeniem testów. Jeśli okaże się, że szczepionka działa, to będzie można potem po prostu zwiększyć jej skalę. Ryzykiem jest oczywiście to, że te firmy mogą wydać sporo pieniędzy na szczepionkę, która nie będzie nadawała się do użycia.
Fauci podkreślił, że administracji się spieszy, ale nie oznacza to, że będzie przymykać oczy na kwestie bezpieczeństwa.
- Chcemy ruszyć szybko, ale chcemy się upewnić, że jest bezpieczna i skuteczna. Myślę, że to wykonalne jeśli wszystko pójdzie dobrze
- powiedział dziennikarzom podkreślając, że styczniowy termin nie jest obietnicą i jego dotrzymanie będzie zależało od tego jak pójdą testy. Przypomniał również, że już w styczniu zapowiadał, że opracowanie szczepionki i wprowadzenie jej na rynek potrwa od roku do 18 miesięcy.
Być może szybciej uda się to jednak Brytyjczykom. Zespół naukowców uniwersytetu w Oksfordzie rozpoczął już testy na ludziach, a brytyjski rząd także szykuje się do jak najszybszej produkcji masowej. W tym wypadku najbardziej optymistycznym terminem pojawienia się jej na rynku jest wrzesień tego roku.