- Rząd powinien przewidzieć jakąś pulę szczepionek na promocję szczepień - mówił dziś w programie Telewizji Republika "W Punkt" europoseł Lewicy Marek Balt, pytany o szczepienia poza kolejką, m.in. zaszczepienie się przez Leszka Millera. Drugi z gości red. Katarzyny Gójskiej, wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, przyznał, że "jeśli ktoś jest po kilku dniach przyłapany na szczepieniu, nie ma to nic wspólnego z promocją". - Tacy ludzie jak Leszek Miller, Edward Miszczak - oni nigdy nie stali w kolejce - przekonywał polityk PiS.
Warszawski Uniwersytet Medyczny informował w tym tygodniu, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które niezależenie od etapu zerowego szczepień obejmującego personel medyczny otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM oraz grupę 150 osób obejmującą rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym 18 znanych postaci kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień.
Komentarze na temat szczepień osób, które nie są pracownikami ochrony zdrowia, wywołała m.in. informacja o zaszczepieniu się byłego premiera, europosła SLD Leszka Millera. O zaszczepieniu przeciw COVID-19 poinformowała też aktorka Krystyna Janda.
W sobotę Polsat News podał informację, że na liście osób zaszczepionych w puli z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego są także aktor Wiktor Zborowski oraz satyryk i reżyser Krzysztof Materna, a przyjęcie pierwszej dawki szczepionki potwierdziła również córka Jandy, aktorka Maria Seweryn.
- Można na ten problem patrzeć przez pryzmat ilości szczepionek, które będą wykonywane. Zawsze będą jakieś osoby zaszczepione poza kolejnością. To nie jest dobre
- ocenił europoseł Lewicy Marek Balt.
Przekonywał jednak, że „proces dystrybucji szczepionek nie jest do końca kontrolowany”.
- Wszyscy mamy dzisiaj lęk przed tą chorobą. Wielu ludzi umiera. Kilka tygodni temu zmarł Piotr Machalica na Covid-19. Wszyscy widzimy, że to nie jest łagodna choroba. Wiele osób ze strachu próbuje kolejkę pominąć
- mówił w programie Telewizji Republika „W Punkt”.
Polityk przyznał, że „rząd powinien przewidzieć jakąś pulę szczepionek na promocję szczepień”. - To pozwoliłoby spopularyzować te szczepienia. Skontaktowałem się ze swoim szpitalem. Przekazano mi, że gdyby została wolna fiolka, a ja byłbym hospitalizowany - takie szczepienie bym otrzymał - tłumaczył.
Wracając do szczepień przed kolejką, powiedział: „To nie są dobre zjawiska, trzeba je ocenić nagannie”.
Drugi z gości, wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń przypomniał, że „to właśnie Uniwersytet jest organizatorem szczepień, wskazując, ile osób jest w grupie zero”.
- Te zasady są określone ściśle i restrykcyjnie. W późniejszym, pierwszym etapie, także jasno określono zasady szczepień. Przy całej sympatii do pomysłu promocji szczepień przez osoby znane, rozumiem, gdy robią to wspólnie marszałkowie Karczewski i Grodzki, pan przewodniczący Kosiniak-Kamysz - robią to świetle kamer. Jeśli ktoś jest po kilku dniach przyłapany na szczepieniu, to naprawdę nie ma to nic wspólnego z promocją
- mówił w rozmowie z red. Katarzyną Gójską.
Minister wskazał, że „tacy ludzie jak Leszek Miller, Edward Miszczak - oni nigdy nie stali w kolejce”.
- Leszek Miller nie stał w kolejce w PRL-u, ani w wolnej Polsce - dlaczego miałby stać teraz? Dlaczego dziś miałoby się to zmienić? - pytał wiceszef MAP.
Podkreślił, że „wszyscy, którzy wykorzystują swoją pozycję zawodową w tej sprawie, powinni być przede wszystkim napiętnowani”.
- Pewnie dzisiejsza afera zniechęci w przyszłości resztę, która myślała o wyprzedzeniu kolejki. Stawianie siebie poza systemem to stawianie siebie poza dobrem wspólnym. Tam, gdzie doszło do naruszenia procedur wprost, absolutnie te osoby powinny same podać się do dymisji. Apeluję, aby to bardzo poważnie rozważyć. To rzecz etycznie nie do obrony
- mówił Soboń w Telewizji Republika.
Odnosząc się do wersji o „akcji promocyjnej” wyraził przekonanie, że „tłumaczenie uzgodniono wspólnie”.
- Studenci z WUM nie dają temu wiary. Mało tego, sugerują, że wiedzą więcej, niż opinia publiczna. Dziś należy sprawdzić, gdzie złamano procedury, a później wyciągnąć konsekwencje. Apeluję raz jeszcze o odpowiedzialność i etyczną postawę
- skonkludował polityk.