Były doradca premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona ujawnił, że kiedy zaczynała się pandemia COVID-19, brytyjski przywódca uważał ją za wyolbrzymioną. Miał nawet rzucić hasło, by naczelny lekarz Anglii... wstrzyknął mu wirusa na wizji. Jak wiadomo, później Johnson sam mocno odczuł zachorowanie na COVID-19.
Dominic Cummings, który był głównym doradcą Johnsona od momentu objęcia przez niego urzędu premiera w lipcu 2019 r., odszedł z Downing Street w listopadzie zeszłego roku po przegranej próbie sił o wpływy w otoczeniu premiera. Dziś przesłuchiwany był przez komisje Izby Gmin w sprawie działań podjętych przez rząd w reakcji na pandemię koronawirusa, ocenił, że we wczesnych miesiącach 2020 r. rząd nie zrobił tyle, ile mógł.
Wyjaśniając, dlaczego Johnson nie uczestniczył w posiedzeniach rządowego sztabu kryzysowego (COBR) na początku ubiegłego roku, Cummings powiedział:
"Premier opisał to jako nową świńską grypę. Z pewnością powiedziałem mu, że to nie było. Spojrzenie z Numeru 10 (biura premiera) było takie, że jeśli premier przewodniczy COBR i mówi, że to tylko świńska grypa, to nie pomoże w uspokojeniu nastroju"
Twierdził, że premier chciał, aby naczelny lekarz Anglii Chris Whitty wstrzyknął mu na żywo w telewizji koronawirusa, aby pokazać, że nie jest on szkodliwy.
Cummings powiedział, że rząd zawiódł społeczeństwo w momencie, kiedy najbardziej był potrzebny i przeprosił rodziny tych, którzy zmarli na początku pandemii.
Biorąc część winy na siebie, powiedział:
"Prawda jest taka, wyżsi rangą ministrowie, urzędnicy, doradcy jak ja, katastrofalnie nie spełnili standardów wymaganych przez społeczeństwo. Kiedy społeczeństwo potrzebowało nas najbardziej, rząd zawiódł. Chcę przeprosić wszystkie te rodziny, w których ludzie zmarli"
Wskazał jednak, że nie tylko brytyjski rząd zawiódł, bo w początkowym okresie pandemii ani Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), ani organizacje czy rządy na Zachodnie nie biły jeszcze na alarm. "Z perspektywy czasu jest to całkowicie oczywiste, że wiele instytucji zawiodło" - mówił.