- Trzeba każdą liczbę analizować w szerszym kontekście. Ten wzrost na pewno wynika też z liczby testowanych osób, a ta liczba podwoiła się w porównaniu ze średnią sprzed miesiąca. Trzeba patrzeć na to zdroworozsądkowo - mówił dzisiaj w Polskim Radiu 24 dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, komentując dzisiejszy bilans zakażeń koronawirusem w Polsce.
Dzisiaj odnotowano rekordową dobową liczbę zakażeń koronawirusem w Polsce - 657. Jednocześnie, podczas konferencji prasowej, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz, wiązał ten bilans z dużą liczbą wykonanych testów - ponad 35 tysiącami. Podobnego zdania jest dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.
- Trzeba każdą liczbę analizować w szerszym kontekście. Ten wzrost na pewno wynika też z liczby testowanych osób, a ta liczba podwoiła się w porównaniu ze średnią sprzed miesiąca. Trzeba patrzeć na to zdroworozsądkowo (...). Patrzeć na te liczby także w kontekście innych liczb - zgonów, których nie jest dużo i dotyczą głównie osób starszych z wielochorobowością, trzeba również patrzeć w kontekście obciążenia oddziałów. która jest miernikiem branym pod uwagę na całym świecie - liczby zajętych respiratorów, liczby zajętych łóżek w oddziałach intensywnej opieki
- mówił dr Sutkowski w Polskim Radiu 24.
Dodał, że "całość tego obrazu należy brać pod uwagę w kontekście jesieni". - Przygotowywać się, ale bez histeryzowania - zaznaczył.
Dr Michał Sutkowski jednoznacznie stwierdził, że należy potępiać "niestosowne zachowanie przeciwko zdrowiu publicznemu".
Pytany o to, czy w Polsce występuje transmisja pozioma wirusa i czy można zakazić się "na ulicy", lekarz zaprzeczył, mówiąc, że zachorowania występują głównie lokalnie.
- Duże zakłady, tam wszędzie, gdzie blisko są wobec siebie ludzie. Należy chronić takie miejsca jak DPS-y i ZOL-e. Musimy zastanowić się, czy jest potrzeba chodzić na zakrapiane wesela - mówił Sutkowski.
Przyznał, że wirus jest w ostatnich tygodniach mniej "zjadliwy", generuje mniejszą liczbę zgonów niż jeszcze na początku epidemii. Lekarze i naukowcy nie są jednak w stanie jednoznacznie wskazać przyczyny takiego stanu rzeczy.