Eksperci ds. zdrowia publicznego twierdzą, że zbliżenie się do granicy 1 miliona zgonów spowodowanych koronawirusem jest "nieuniknione".
"To jest absolutnie oszałamiające. A co przyprawia o jeszcze większy ból serca - jakby strata 900 000 dusz nie była wystarczającym bólem serca - to fakt, że jest to prawdopodobnie zaniżona liczba osób, które straciliśmy"
– oceniła cytowana przez radio publiczne (NPR) Jennifer Nuzzo, epidemiolog z Johns Hopkins University.
Według prof. Lauren Ancel Meyers z University of Texas w Austin wcale nie musiało do tego dojść."To nie było nieuniknione. Są rzeczy, które mogliśmy zrobić i powinniśmy byli zrobić, aby chronić tych, którzy byli najbardziej narażeni” – podkreśliła.
Także prezydent Joe Biden odnosząc się do najnowszych statystyk mówił o "tragicznym kamieniu milowym".
Wskazując na "emocjonalne, fizyczne i psychologiczne aspekty pandemii" wystosował kolejny apel do społeczeństwa w sprawie szczepień.
„Wzywam wszystkich Amerykanów: zaszczepcie się, zaszczepcie swoje dzieci i weźcie dawkę przypominającą, jeśli się kwalifikujecie. (…) Jest to bezpłatne, łatwe, skuteczne i może uratować twoje życie, a także życie tych, których kochasz" – nawoływał przywódca USA.
NPR zwraca uwagę, że liczba osób, które otrzymały przynajmniej jedną dawkę szczepionki Pfizer, Moderna lub Johnson & Johnson wciąż rośnie. Odsetek w pełni zaszczepionych Amerykanów wciąż jest jednak stosunkowo niski i wynosi około 64 proc.
Jak wynika z danych przytoczonych w tym tygodniu przez dyrektor amerykańskich Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom Rochelle Walensky, w czasie ostatniej fali zachorowań na dominującą obecnie odmianę koronawirusa Omikron, osoby niezaszczepione były 97 razy bardziej narażone na śmierć w porównaniu z tymi, które otrzymały szczepionkę przypominającą.