Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Odchodzą do big-bandu Pana

Coronavirus zbiera żniwo, a zasięg jego ekspansji w Stanach Zjednoczonych zaskakuje wszystkich. Wśród tych, którzy odchodzą do domu Pana, jest wielu jazzmanów. Nic dziwnego, wielu z nich to rówieśnicy gatunku, naturalnie wpisani w grupę podwyższonego ryzyka. 1 kwietnia odeszli Wallace Roney i Ellis Marsalis Jr.

clker free vector images

O śmierci ojca poinformował Ellis Marsalis III, jeden z sześciorga rodzeństwa tego słynnego muzycznego rodu. Marsalis Jr, pianista, kompozytor, pedagog i bandleader, był legendą jazzu nowoorleańskiego. Z miastem tym był związany od urodzenia. Kiedy Nowy Orlean nawiedził w 2006 r. huragan Katrina, doprowadził do wybudowania wioski muzycznej, 72 budynków, w których działa Ellis Marsalis Center for Music. 

– Ellis Marsalis był prekursorem jazzu w Nowym Orleanie

– powiedziała burmistrz Nowego Orleanu LaToya Cantrell.

– Był nauczycielem, ojcem i ikoną – a słowa nie wystarczą, by opisać sztukę, radość i cud, jaki pokazał światu

– wspomina mistrza. Czterech z sześciu synów Marsalisa poszło w jego muzyczne ślady. Wynton, trębacz, uznawany jest powszechnie za jednego z najbardziej wpływowych artystów naszych czasów. Braford, saksofonista, zdobył wykraczający poza granice jazzu rozgłos jako wieloletni członek zespołu Stinga. Obaj synowie to wielokrotni laureaci Grammy. Jazzmanami są też Delfayo (puzonista) i Jason (perkusista). 

Niestety, primaaprilisowym żartem nie była długo traktowana jako fake news informacja o śmierci giganta trąbki, Wallace’a Roneya. 59-letni trębacz przegrał z epidemią. 28 marca zmarł Mike Longo, wieloletni pianista Dizzy Gillespiego, a cztery dni wcześniej Manu Dibango, kameruński saksofonista i wibrafonista, który rozwinął styl muzyczny będący połączeniem jazzu, muzyki funk i tradycyjnej muzyki kameruńskiej. Należał on do grupy etnicznej Bassa, najbardziej znanej z wydanej w 1972 r. afrobeatowej płyty „Soul Makossa”.

Roney, wszechstronnie wykształcony, swingujący erudyta, laureat Grammy, wielokrotnie brylujący na szczytach ankiet magazynu „Down Beat”, dostąpił zaszczytu gry u boku samego Milesa Davisa, którego wspierał na scenie w czasie pamiętnego koncertu na festiwalu w Montreux (1991). Po śmierci Milesa w symboliczny sposób zajął jego miejsce u boku Herbiego Hancocka, Wayne’a Shortera, Tonny’ego Williamsa i Rona Cartera, ich wspólny krążek „A Tribute to Miles” zdobył Grammy. Wydał 21 autorskich albumów, drugie tyle w cudzych projektach, w tym z Chickiem Coreą. 


 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#koronawirus

Piotr Iwicki