Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Minister Cieszyński: złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o maseczki za 5 mln zł

"Nie ustajemy w działaniach, jeżeli chodzi o zwrot środków" - tak wiceminister Janusz Cieszyński opisał sytuację z kontrahentem, od którego resort zdrowia zakupił maseczki, po czym okazało się, że nie spełniają one wymogów. Cieszyński opisał kulisy całej sprawy.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com

Gościem redaktora Michała Rachonia w TVP Info był wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Mowa była m.in. o odmrażaniu gospodarki i znoszeniu kolejnych obostrzeń. 

- Wiele się zmieni, chociażby te protokoły, wytyczne dla salonów fryzjerskich, sklepów, podmiotów. To znak tego, że w pewnych wymiarach przez dłuższy czas to nie będzie tak, jak było do tej pory. Celem Ministerstwa Zdrowia jest to, żeby na tyle, na ile to możliwe, kolejne elementy uruchamiać. Do tego dążymy

- stwierdził Cieszyński.

Poruszono też temat zakupu maseczek, które - jak się później okazało - nie spełniały standardów. I jak doszło do kontaktu Ministerstwa Zdrowia z ich sprzedawcą.

- Ten kontakt odbywał się tak samo, jak wszystkie inne, czyli za pośrednictwem maila. Przekazanie oferty było poprzedzone osobistym spotkaniem, ale cała wymiana była toczona za pośrednictwem maili. Do Ministerstwa Zdrowia trafiło ponad 1000 ofert różnego rodzaju asortymentu, z różnego rodzaju jakości dokumentami, z różnymi cenami. To nie jest tak, ze ta oferta została od razu przyjęta, prowadziliśmy negocjację, udało się zejść z ceny

- wyjaśniał wiceminister zdrowia w rozmowie z redaktorem Michałem Rachoniem. 

Kiedy pojawiły się pogłoski, że maseczki mogą nie spełniać określonych wymogów, dokonano badania sprzętu. To standardowa procedura. Jak wyjaśniał wiceminister, badań nie dokonuje się przed użytkowaniem, gdyż prowadzi to do zniszczenia sprzętu. 

- Zbadaliśmy certyfikaty, w momencie gdy okazało się, że normy nie są spełnione, wezwaliśmy dostawcę do zwrotu pieniędzy.  Jakość była potwierdzona certyfikatami. W przypadku każdej transakcji tak to wygląda: otrzymujemy dokumenty, które potwierdzają jakość i nikt nie przeprowadza badań w momencie wprowadzania maski do użytkowania. W normalnym czasie każdego dnia trafiają podobne towary i nikt nie sprawdza jakości w momencie odbioru, tylko potwierdzają to certyfikaty

- powiedział Cieszyński.

Sprzedawca maseczek do tej pory nie zwrócił pieniędzy za wadliwy sprzęt. 

- Pieniądze nie zostały zwrócone, odbyło się spotkanie w siedzibie Ministerstwa Zdrowia. Spotkanie zostało nagrane, a to nagranie stanowi jeden z elementów artykułu, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej". Odbyło się kolejne spotkanie, a podczas niego kontrahenci stwierdzili, że nasze roszczenie nie jest zasadne. Wobec tego uznaliśmy, że jeżeli nie ma dobrej woli po drugiej stronie, niezbędne jest zawiadomienie prokuratury. Dziś to zawiadomienie zostało do prokuratury złożone

-  wyjaśnił Janusz Cieszyński. 

- Złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa oszustwa i wyrządzenia szkody wielkiej wartości, z uwagi na to, że sprzęt, który nabyliśmy, kosztował prawie 5 mln zł. Nie ustajemy w działaniach, jeżeli chodzi o zwrot środków

- zakończył. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#koronawirus #Ministerstwo Zdrowia #Janusz cieszyński

Michał Kowalczyk