Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Koronawirus

Polacy nie chcą lockdownu. Ale skłonni są zgodzić się na obostrzenia w regionach

Pod koniec listopada możliwych jest nawet ponad 40 tys. zakażeń dziennie w Polsce - oceniła wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska. "Moim zdaniem najwyższy czas na lokalny lockdown" - dodała. Co na to Polacy? Z najnowszego sondażu wynika, że zaledwie 1,5 proc. z nas popiera wprowadzenie lockdownu w całym kraju, ale jesteśmy skłonni zgodzić się na obostrzenia w regionach, w których jest najwięcej zakażeń. Takie regulacje popiera 42,1 proc. ankietowanych.

mg

Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie podkreśliła, że regionalne ograniczenia związane z epidemią powinny być już wcześniej rozważone w celu przeciwdziałania wzrostowi zakażeń SARS-CoV-2.

Reklama

"Moim zdaniem najwyższy czas na lokalny lockdown. To jest nieuniknione, bo nagle zakażenia nie znikną. Symulacje są bardzo niekorzystne dla całej Polski. Przy współczynniku R, wynoszącym w niektórych rejonach Polski 1,6, to pod koniec listopada możliwych jest nawet ponad 40 tys. zakażeń dziennie w Polsce"

– powiedziała wirusolog.

Jej zdaniem, należałoby dmuchać na zimne i wprowadzić przynajmniej lokalnie ograniczenia, na przykład w gminach, gdzie jest najmniejszy poziom wyszczepienia albo gdzie jest duża zakaźność.

"Baza łóżek jednak się kurczy, np. 5 listopada na Lubelszczyźnie zajętych było ok. 82 proc. łózek i 79 proc. respiratorów, a przy takich prognozach rozwoju epidemii, nie będzie gdzie kłaść chorych. Nie mówiąc już o konieczności zapewnienia personelu do leczenia i opieki nad chorymi" – wskazała prof. Szuster-Ciesielska.

Lubelskie już nie na pierwszym miejscu

Podkreśliła, że z symulacji liczby dziennych infekcji przy założeniu stałości obecnych współczynników R dla województw wynika, że Lubelszczyzna nie będzie znajdować się nadal w czołówce.

"Zakażenia rozleją się po całej Polsce. Najwięcej infekcji ma być w woj. mazowieckim, śląskim, łódzkim. Wirus będzie szukać osób wrażliwych. Niepokojąca jest też nierównomierność szczepień w kraju"

– zaznaczyła wirusolog.

Prof. Szuster-Ciesielska odniosła się do doniesień, z których wynika, że obecnie młode osoby zainteresowane są szczepieniem preparatem Moderna. Jak wyjaśniła, spowodowane jest to lepszymi parametrami odpornościowymi tego preparatu.

"Moderna daje wyższy poziom ochrony i mniejszą liczbę powikłań. Ma większą dawkę mRNA – 100 mikrogramów, a w przypadku Pfizera jest to 30 mikrogramów. Stąd po szczepieniu Moderną wytworzy się więcej białka kolca S, co może mieć wpływ na skuteczniejszą odpowiedź odpornościową organizmu"

– sprecyzowała wirusolog.

Odniosła się również do skuteczności dawki przypominającej firmy Pfizer w zależności od przyjmowanych wcześniej szczepionek przeciw COVID-19.

"Mieszanie szczepionek – szczególnie w scenariuszu: najpierw wektorowa (np. AstraZeneca, Johnson & Johnson), a potem genetyczna (np. Pfizer) – daje wyższy poziom odporności niż podawanie szczepionki tego samego producenta" – podkreśliła profesor.

Zwróciła również uwagę, że w naszej populacji jest do 5 proc. osób, które w ogóle nie odpowiadają właściwie na szczepienia przeciw COVID-19.

"Są to osoby tzw. non responders, które mimo tego że są w pełni zdrowe, nie odpowiadają skutecznie na szczepionkę. Odsetek ten jest zdecydowanie wyższy – nawet do 46 proc. – u osób z grup ryzyka np. z nowotworami czy po przeszczepach. Niestety, ryzyko zgonu z powodu COVID-19 wzrasta u nich o ponad 30 proc." – wskazała prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Polacy nie chcą ograniczeń

Z najnowszego sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" wynika, że Polacy mają dość ograniczeń związanych z pandemią. "I choć liczba zakażeń mocno idzie w górę, to większość uważa, że obecne obostrzenia są wystarczające. A ewentualne dalsze mogą być wprowadzone wyłącznie regionalnie. Taki wniosek płynie z sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie +Rzeczpospolitej+ 5–6 listopada" - czytamy.

Zdaniem szefa IBRiS Marcina Dumy, którego komentarz cytuje "Rz", Polacy najbardziej boją się lockdownu.

"Nawet świadomość liczby ponadwymiarowych zgonów nie jest aż takim problemem jak to, że coś może zostać zamknięte"

– dodaje Duma.

Ewentualne wprowadzenie lockdownu w całym kraju - jak wynika z sondażu - popiera zaledwie 1,5 proc. ankietowanych. Z drugiej strony - jak zaznacza "Rz" - wysoka jest liczba tych, którzy są zwolennikami regionalnych obostrzeń – 42,1 proc. respondentów.

"Nie ma także akceptacji dla edukacji zdalnej. Ponowne zamknięcie szkół i uczelni popiera 12,3 proc. ankietowanych. (...) Zdecydowana większość – 43 proc. – respondentów uważa natomiast, że obecne obostrzenia są wystarczające"

- czytamy w "Rzeczpospolitej".

Obowiązkowe szczepienia?

32,4 proc. badanych - jak wskazuje sondaż - akceptuje ewentualne wprowadzenie limitów w restauracjach czy obiektach kultury.

38,4 proc. ankietowanych - pisze "Rzeczpospolita - jest przekonanych do obowiązkowych szczepień, a 13 proc. uważa, że powinno to dotyczyć pracowników medycznych, nauczycieli i osób, które mają częsty kontakt z klientem. "35,2 proc. ankietowanych uważa, iż szczepienia zawsze powinny być dobrowolne" - zaznacza dziennik.

Według "Rzeczpospolitej", grupa osób sceptycznych wobec szczepień, które uważają, że się nie sprawdziły, to 12,4 proc. ankietowanych. Zdania w sprawie szczepień nie ma 1 proc. badanych.

mg

Reklama