„Co zrobiłbym, gdybym był ruskim agentem, który chce zaszkodzić Polsce w czasie pandemii? Po pierwsze, zniszczyłbym autorytet ministra Łukasza Szumowskiego, którego ludzie słuchali. A temu posłuszeństwu zawdzięczaliśmy, że ofiar - w tym śmiertelnych - było wielokrotnie mniej. Po drugie, zorganizowałbym manifestacje przeciw >>plandemii<< i pieprzył bzdury, że kontestowanie zakazów i maseczek to romantyczna walka o wolność. Wnioski (tak, daleko idące, jak najdalej!) wyciągnijcie Państwo sami” – pisze Piotr Lisiewicz w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”.
Zdaniem publicysty, największą wartością w walce z epidemią, jest dyscyplina:
„Jestem przekonany, że w walce z wirusem, który nie jest ani tak groźny jak ebola ani tak niegroźny jak grypa, kluczowa jest nie medycyna, a socjologia. Czyli to, czy ludzie będą posłuszni i zdyscyplinowani, co uważam za największą wartość”.
- podkreśla Lisiewicz.
Odniósł się on wcześniej także do „ideologii”, jaka krystalizuje się wśród tych, którzy twierdzą, że pandemii nie ma:
„Nie mam wątpliwości, czym politycznie kończy się szerzenie tezy, że walka z wirusem nie ma sensu, więc albo wszystkie kraje zwariowały, albo istnieje światowy spisek, którym ktoś steruje. Tym "ktosiem" wcześniej czy później okazuje się Ameryka, stąd wielkie zaangażowanie ruskiej agentury w antypandemiczną sektę, które widać było choćby na jej manifestacji w Berlinie”.
Więcej w najbliższym numerze Gazety Polskiej, który ukaże się w środę w kioskach.