Jak mówił w czwartek na widekonferencji prasowej prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, miasto prowadzi 112 samorządowych przedszkoli i żłobków; tylko samych środków dezynfekujących potrzebuje tygodniowo blisko 2,3 tys. litrów, by zapewnić niezbędną ochronę pracowników i dzieci w tych placówkach.
Koszt tygodniowy samego płynu, to 35 tys. zł
- mówił prezydent.
Przy dodaniu kosztu zakupu maseczek jednorazowych i rękawiczek czy fartuchów, koszt przygotowania takiej ochrony związanej z pandemią koronawirusa miasto szacuje na 140 tys. zł tygodniowo. Jednorazowym dodatkowym wydatkiem jest zakup przyłbic i termometrów na każdy oddział przedszkola czy żłobka; ten koszt szacowany jest na 70 tys. zł.
To duże przedsięwzięcie logistyczne, należy się do tego dobrze przygotować.
Według obecnych założeń, miejskie żłobki i przedszkola w Białymstoku będą zamknięte do 24 maja czyli podobnie jak - według obecnego stanu - szkoły. Truskolaski zaznaczył, że "sytuacja jest bardzo dynamiczna".
Bo i ten wróg w postaci koronawirusa jest nieprzewidywalny i plany, które są snute, przedstawiane, oczywiście mogą być też zmienione. Przede wszystkim będziemy czekać, jakie będą wskazówki rządowe
- powiedział prezydent Białegostoku.
W mieście czynnych jest część placówek niepublicznych. Według danych z początku tygodnia, gotowość otwarcia zadeklarowało 15, spośród 67 takich przedszkoli w mieście oraz 13 na 49 żłobków.