Minione wakacje w Tatrach, mimo pandemii, pod względem wypadków były podobne do ubiegłorocznych. Ratowników wzywano do pomocy w górach 215 razy. To o 20 proc. mniej niż w ubiegłoroczne wakacje, ale wtedy wydarzyła się tragiczna burza na Giewoncie – ocenił naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Wakacje pod względem wypadków były bardzo podobne do tego, co wydarzyło się w poprzednim roku. Oczywiście jeżeli pominiemy wypadek masowy na Giewoncie. Dla porównania w ubiegłym roku w lipcu i w sierpniu przeprowadziliśmy 255 działań. W tym roku 215 czyli około 20 proc. mniej
– poinformował Jan Krzysztof.
Naczelnik przypomniał, że w ubiegłym roku w Tatrach podczas wakacji zginęło sześć osób, w tym cztery wskutek rażenia piorunem na Giewoncie. W tym roku w górach doszło do czterech zgonów: trzy nastąpiły po upadku z wysokości, a kolejny tragiczny wypadek wydarzył się poza Tatrami, ale interweniowali ratownicy TOPR.
Szef TOPR ocenił, że pandemia nie miała większego wpływu na ruch turystyczny w Tatrach, choć jeszcze nie ma dokładnych danych o frekwencji turystycznej.
U osób poszkodowanych w Tatrach dominowały drobne kontuzje. Dochodziło głównie do urazów nóg wskutek potknięć lub upadków.
Upadki z wysokości wiążą się z bardzo poważnymi obrażeniami. Takich wypadków z ciężkimi skutkami mieliśmy dosyć dużo. Były to głównie obrażenia wielonarządowe, bardzo poważne. Niejednokrotnie wiązało się to z długimi pobytami w szpitalach.