Wczoraj przedstawiciele rządu ogłosili decyzję o zwolnieniu medyków z kwarantanny. Odbywanie jej - zastąpią codzienne testy pod kątem zakażenia koronawirusem. Medycy nie kryją zadowolenia z takiego rozwiązania. - Ta decyzja wymiernie nam pomaga - ocenił prof. Aleksander Goch, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Grudziądzu.
- Jako szpital koordynujący na dzisiaj jesteśmy w stanie realizować wszystkie zadania dla pacjentów z COVID-19. Decyzje z ostatnich tygodni wpłynęły na to, że inne szpitale włączyły się do walki z tą chorobą, co daje nam możliwość pewnego odsapnięcia. W województwie zwiększyła się liczba łóżek dla zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2, więc mamy możliwości działania i koordynacji. Nie umiem się, jako kardiolog, wypowiedzieć w sprawie możliwych wzrostów liczby zakażeń. Mogę powiedzieć, że jesteśmy przygotowani w szpitalu na każdy scenariusz
- podkreślił prof. Goch.
Dodał, że tak jak wszędzie w Polsce największym problemem są braki kadrowe. Przyznał, że decyzja o zwolnieniu z obowiązku kwarantanny medyków przyniesie wymierne efekty.
- Dla mnie, jako osoby kierującej szpitalem, wiele to ułatwi
- podkreślił.
Wskazał, że szpital w Grudziądzu jest obecnie dwoma placówkami - zakaźną i niezakaźną.
- My byliśmy od wiosny placówką jednoimienną i w najgorszym okresie pomagaliśmy wszystkim innym szpitalom, a dzisiaj one pomagają nam. Pacjenci bez COVID-19, gdy tylko jest taka potrzeba, trafiają do szpitali w Toruniu, Świeciu, Wąbrzeźnie czy Bydgoszczy. Te placówki naprawdę nam pomagają
- powiedział.
Prof. Goch podkreślił, że sytuacja w zakresie liczby chorych na COVID-19 w jego szpitalu jest zmienna, ale w tym momencie wszystkie potrzeby chorych są odpowiednio zabezpieczone.
"Wiadomo, że w okresie epidemii w żadnym województwie sytuacja nie jest idealna, ale rzeczywiście w regionie dobrze przygotowaliśmy się do jesiennej fali zakażeń. Dziś zbieramy plony. Mamy już doświadczenie, potrafimy tym zarządzać, mamy wykwalifikowaną kadrę, ale muszę też powiedzieć o etosie tego zawodu. Dziś ci lekarze, pielęgniarki, położne nie mają życia prywatnego. Całkowicie poświęcili się pacjentom i walce z chorobą"
- zaznaczył zastępca dyrektora szpitala w Grudziądzu.