Premier zapowiedział wczoraj nowe obostrzenia. Dodał, że następnym etapem jest kwarantanna narodowa. Michał Rachoń w programie #Jedziemy pytał szefa Kancelarii Premiera Rady Ministrów, w jaki sposób rząd będzie chciał zmierzyć, na jakim etapie jesteśmy. – Jeśli liczba zachorowań przekroczy 75 chorych osób na 100 tys., wtedy będziemy musieli wprowadzić tę narodową kwarantannę, czyli m.in. ograniczenia w poruszaniu się – zapowiedział Michał Dworczyk.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował wczoraj o kolejnych obostrzenia związanych z rosnąca liczbą zakażonych koronawirusem. Od poniedziałku na naukę zdalną przechodzą też uczniowie klas 1-3, od soboty hotele maja być otwarte tylko dla podróżujących służbowo, zamknięte będą kina, teatry, muzea, galerie. Mniej osób będzie mogło też jednocześnie zrobić zakupy w mniejszych sklepach; będą też ograniczenia dotyczące galerii handlowych.
Szef rządu ostrzegł, że kolejnym stopniem obostrzeń po podejmowanych obecnie „jest tylko narodowa kwarantanna i całkowity lockdown, całkowite zamknięcie handlu, usług, również części zakładów, żeby powstrzymać najgorsze czyli pęknięcie w całości służby zdrowia”.
"Jeżeli epidemia dotknie powyżej 50 przypadków na 100 tys. mieszkańców, włączamy ten bardzo ostry hamulec bezpieczeństwa; jeżeli jednak przekroczy 70-75 przypadków na 100 tys., to będziemy musieli wdrożyć zasady narodowej kwarantanny – bardzo zasadnicze zakazy przemieszczania się, poruszania się i wszelkie zakazy, które umożliwią nam realizację scenariusza, który jest najbardziej potrzebny" – powiedział.
Michał Rachoń pytał Michała Dworczyka, jak rząd sprawdzi, czy wprowadzany właśnie etap hamulca bezpieczeństwa działa?
- W ostatnich dniach mamy do czynienia z lekkim spadkiem dynamiki przyrostu zachorowań. Natomiast premier zapowiedział, że jeśli liczba zachorowań przekroczy 75 chorych osób na 100 tys., wtedy będziemy musieli wprowadzić tę narodową kwarantannę, czyli m.in. ograniczenia w poruszaniu się. Musimy zrobić wszystko, by przerwać transmisję wirusa
– mówił.
Dodał, że ta liczba zachorowań jest liczona też jako średnia z ostatnich 7 dni.
Mówiąc w największym uproszczeniu, gdyby ten przyrost zachorowań nie zmniejszał się i był nadal taki dynamiczny jak to miało już kilkakrotnie miejsce, to rzeczywiście mogłoby do takiej sytuacji dojść (kwarantanna narodowa – red.) pod koniec listopada. Ale to są wszystko spekulacje, dlatego, że mamy bardzo niewielką kontrolę nad przyrostem zachorowań – powiedział Dworczyk.
To zależy od nas wszystkich, nie tylko od decyzji rządu, od służby zdrowia, ale od nas wszystkich, czy wykazujemy odpowiedzialność, czy ograniczamy kontakty, po to właśnie, by zahamować transmisje. Przypomnijmy, że tak naprawdę od starożytności, jeżeli na jakąś chorobę nie ma szczepionki, to jedynym lekiem jest izolacja, ograniczenie stosunków międzyludzkich, kontaktów – o co za każdym razem apelujemy, żeby przestrzegać przepisów bardzo poważnie.
– dodał.