Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Coraz więcej Amerykanów chce się zaszczepić na COVID-19. Przeciwnicy się radykalizują

Amerykanie początkowo podchodzili bardzo sceptycznie do szczepionek na COVID-19. Najnowsze sondaże pokazują jednak, że rośnie liczba osób, które chcą się zaszczepić.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com

Operacja Warp Speed

Prace nad szczepionkami na COVID rozpoczęły się już na wiosnę. Wkrótce potem stało się jasne, że liczba zakażeń chińskim koronawirusem jest tak duża, że pandemia nie zniknie sama z siebie. Dla wszystkich stało się również jasne, że firmy które jako pierwsze opracują skuteczną szczepionkę zarobią na niej fortunę a państwo, które jako pierwsze zaszczepi swoich obywateli, zdobędzie przewagę w postpandemicznej odbudowie gospodarki. Dlatego koncerny farmaceutyczne i rządy rzuciły bezprecedensowe środki na to, aby ją opracować. 

Kiedy Donald Trump rozpoczął w połowie maja operację Warp Speed, której głównym celem było jak najszybsze opracowanie szczepionki, obiecał, że szczepienia zaczną się do końca roku. Jego słowa spotkały się z krytyką ze strony mediów i ich ekspertów, którzy twierdzili, że opracowanie szczepionki zwykle trwa kilka lat i do dotrzymania tego terminu potrzebny by był medyczny cud. Ostatecznie jednak okazało się, że to prezydent ma rację i w USA już od kilku dni trwają szczepienia produktami Pfizera i Moderny. 

Szybko, ale czy dobrze?

Rekordowo szybkie tempo opracowania tych szczepionek sprawiło jednak, że wiele osób bało się o ich bezpieczeństwo. Nie tylko Amerykanów, problem ten dotknął całego świata, ale w USA był szczególnie silny. Eksperci podkreślali, że szczepionki na COVID przeszły taki sam rygorystyczny etap badań klinicznych jak wszystkie inne i że ich szybkie opracowanie wynikało z istnienia wcześniejszych badań, zainwestowania w to gigantycznych środków i pewnych ułatwień z biurokracją, ale wielu osób to nie przekonywało. Nie pomogły w tym na pewno wysuwane mniej lub bardziej otwarcie przez lewicę oskarżenia pod adresem Trumpa, że naciska na jak najszybsze prace aby zdążyć z szczepionką przed wyborami. Latem zaledwie połowa Amerykanów deklarowała, że na pewno lub prawdopodobnie przyjmie szczepionkę. 

Najnowsze sondaże pokazują jednak, że kiedy szczepionka przestała być teoretyczną możliwością a stała się rzeczywistością coraz więcej osób się do niej przekonuje. Najnowsze sondaże pokazują, że liczba jej zwolenników wyraźnie rośnie. Według najnowszego comiesięcznego sondażu Gallupa, wykonanego jeszcze przed początkiem szczepień, 63% Amerykanów deklaruje, że się zaszczepi. Liczba zwolenników szczepień w tym sondażu malała stale od lipca i spadła do 50% we wrześniu, ale od tego czasu znowu rośnie. 

Sondaż wykonany przez Pew Research Center również pokazuje zmianę nastrojów. W nim 60% Amerykanów zadeklarowało, że na pewno lub prawdopodobnie przyjmie szczepionkę. 39% na pewno lub prawdopodobnie jej nie przyjmie, ale z tej grupy 18% deklaruje, że może zmienić zdanie jeśli szczepienia będą przebiegać bezproblemowo. Co ciekawe ten sondaż pokazał też rosnące zaufanie do tego, że proces opracowania szczepionek przebiegał właściwie. 75% zadeklarowało, że ma co do tego co najmniej rozsądny poziom zaufania, o 10% więcej niż we wrześniu. Jeszcze bardziej optymistyczny był sondaż KFF, w którym aż 71% respondentów zadeklarowało chęć zaszczepienia się. 

Poprawa nastrojów, ale większa radykalizacja

Zmiana opinii publicznej w sprawie szczepionki jest wyraźna, chociaż niektórzy eksperci ostrzegają, że także wśród przeciwników szczepień następuje radykalizacja, więc na razie nie powinno się osiadać na laurach. Podczas spotkania rady doradczej CDC, które miało miejsce 20 grudnia, jej członkowie stwierdzili, że na razie nie można przewidzieć, czy Amerykanie rzucą się na dostępne szczepionki czy też będą z tym zwlekać. 

Co ciekawe nikt na dobrą sprawę nie wie skąd wzięła się ta zmiana. Niektórzy eksperci wskazują, że jej powodem mogło być to, że odbyły się już wybory i kwestia szczepionek nie jest używana do walki politycznej. Inni wskazują, że Biden nie tylko jest zwolennikiem szczepień, ale w wyjątkowo ostatnio rzadkim ruchu chwalił publicznie Trumpa za to, co zrobił dla ich wprowadzenia na rynek. Jeszcze inni twierdzą, że powodem jest gwałtowny wzrost infekcji i zgonów po święcie dziękczynienia albo fakt, że szczepionki są dopuszczane przez kolejne agencje regulacyjne. 

Eksperci od opinii publicznej zwracają też uwagę na to, że na większą chęć szczepień może paradoksalnie mieć wpływ to, że wiele osób nie może się obecnie zaszczepić. Na razie nie wyprodukowano wystarczającej liczby dawek szczepionek aby starczyło ich dla wszystkich, więc na razie są reglamentowane. Uważają, że działa tutaj podobny mechanizm psychologiczny jaki specjaliści od marketingu wykorzystują tworząc „limitowane edycje” towarów w sklepach – to, że coś jest trudno dostępne sprawia, że więcej osób chce to dostać. Już teraz pojawiły się doniesienia o handlu szczepionkami na czarnym rynku. 

Wraz z rosnącą akceptacją dla szczepionek ciężar dyskusji powoli zaczyna się przenosić właśnie na ich dystrybucję. W USA, podobnie jak w UE, priorytetem jest zaszczepienie pracowników służby zdrowia i seniorów. Postawiło to jednak problem przed wieloma politykami, celebrytami etc. Z jednej strony zaszczepienie się przez nich, zwłaszcza publicznie, pomogłoby przekonać sceptyków, że szczepionki są bezpieczne. Z drugiej strony mogłoby wywołać zarzuty, że wykorzystują swoją pozycję aby wepchnąć się w kolejkę. Jak na razie sondaże pokazują jednak, że większość Amerykanów wierzy, że szczepionka będzie rozdana w sprawiedliwy sposób. 

 



Źródło: niezalezna.pl, New York Times, Gallup, Pew Research Center

#szczepienia #koronawirus #Stany Zjednoczone

Wiktor Młynarz