Ekonomiczna analiza terroryzmu, traktowanego przez badaczy jako rynek z podażą i popytem, ocena gospodarczych skutków terroryzmu czy ekonomia wydatków ugrupowań terrorystycznych to tematy wielu publikacji, które w ostatnim czasie ukazały się we Francji.
Pionierem ekonomicznej analizy "rynku terrorystycznego" jest prof. Laurence Iannaconne, obecnie profesor Uniwersytetu Chapmana w Kalifornii, autor pracy "The Market for Martyrs" (Rynek dla męczenników) z 2003 r.
Badania ekonomistów zwracają uwagę, że większość terrorystów to nie biedacy i dlatego na nic się zda walka z biedą czy wysiłki edukacyjne. Ekonomiczna analiza terroryzmu ukazuje również, że sprawcy zamachów bynajmniej nie są irracjonalni.
Prof. Iannaconne tłumaczył, że ofiara, jaką składa z siebie terrorysta, jest zjawiskiem rynkowym, opartym na wymianie między względnie niewielką "podażą męczenników" i relatywnie wysoką liczbą zleceniodawców zamachów, którzy czerpią z nich korzyść.
Naukowiec twierdzi, że ten "rynek samobójczych ataków" na ogół słabo prosperuje.
Dzieje się tak nie z przyczyny ograniczonej "podaży", ale z powodu niewielkiego "popytu". Jednak, gdy takie rynki powstają, są bardzo trudne do likwidacji od strony "podaży", gdyż "zapotrzebowanie na męczenników" jest niewielkie. Z drugiej jednak strony, względnie nieduże zmiany w otoczeniu politycznym i gospodarczym mogą zachwiać "tym rynkiem" od strony "popytu". Przykładem może być IS, które po klęsce militarnej w Iraku i Syrii nie jest, jak się wydaje, w stanie przeprowadzać szeroko zakrojonych akcji i podpisuje się pod zamachami tzw. samotnych wilków.
Teorię prof. Iannaconne rozwinął prof. Eli Berman, ekonomista z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, w książce "Radical, religious, and violent: The new economics of terrorism" (Radykalna, religijna i używająca przemocy: nowa ekonomia terroryzmu) z 2011 r.
Prof. Berman tłumaczy, że radykalne grupy, takie jak palestyński Hamas, Hezbollah w Libanie, czy talibowie w Afganistanie, stały się mistrzami w dostarczaniu pomocy socjalnej dla swych członków, jak i w eliminowaniu tzw. gapowiczów (w ekonomii to osoba lub organizacja, która korzysta z dóbr lub usług, nie płacąc za nie wystarczająco). Jego zdaniem sukces takich ugrupowań w o wiele większym stopniu wynika z ich struktury niż z ideologii islamskiej.
Gdy z powodu zablokowania dochodów finansowych, czy działań represyjnych wobec organizacji terrorystycznych pogarsza się sytuacja zleceniodawców zamachów, rosną koszty terroryzmu, słabnie "popyt" i zmniejsza się liczba zbrodni terrorystycznych – tłumaczył Jean-Pierre Rageau, francuski historyk, współautor m.in. "Atlasu Strategicznego" i "Geopolityki Imperiów".
Natomiast prof. Berman ostrzega, że takie metody, jak blokowanie finansów, nie na wiele zdadzą się od strony "podaży". A to dlatego, że osobnicy oferujący "usługi terrorystyczne" nie spodziewają się dochodów pieniężnych, gdyż ich "zysk" ma inny charakter.
Francuski ekonomista i publicysta, wykładowca paryskiego Instytutu Nauk Politycznych Jean-Philippe Vincent wyciąga z tego wniosek, że z tego powodu jedyną skuteczną metodą "regulowania rynku terrorystycznego" jest zmniejszenie "podaży" poprzez eliminację terrorystów i kandydatów na sprawców zamachów.
Prof. Berman, kładzie nacisk na to, że błędem jest twierdzenie, iż terrorystą zostaje się z pobudek irracjonalnych, takich jak nagroda w życiu pozagrobowym. Vincent podkreśla zaś, że analizując "rynek terrorystyczny", ekonomiści odrzucają oceny moralne.