We wtorek Komisja Europejska wyraziła zgodę na pomoc publiczną dla pierwszej polskiej elektrowni atomowej w Choczewie. Zgoda dotyczy: kontraktu różnicowego (CfD), objęcia całości inwestycji gwarancjami Skarbu Państwa oraz dofinansowania z budżetu w wysokości 60 mld zł, co ma stanowić 30 proc. kosztów budowy.
Decyzja ważna, choć z poślizgiem
To ważny krok w procedurze budowy polskiej elektrowni atomowej. Rząd Donald Tuska odtrąbił sukces z tym związany, choć nie obyło się tutaj bez opóźnień.
- Przygotowanie decyzji KE w tej sprawie trwało blisko 12 miesięcy, ale i tak wydana ona została wydana dosyć szybko, tyle tylko, że samo wystąpienie o nią rządu Tuska, nastąpiło z blisko rocznym opóźnieniem, bo dopiero na koniec grudnia 2024 roku, zamiast na początku 2024 roku. Co więcej warunki wydania zgody na pomoc publiczną, są gorsze, niż te o które wystąpiliśmy, chodzi o zgodę na czas trwania tzw. kontraktu różnicowego, czyli stałej ceny zapewniającej inwestorowi i przyszłemu operatorowi stabilne przychody. Wnioskowaliśmy o 60 lat, KE zgodziła się na 40 lat co oznacza konieczność szybszej spłaty kredytu zaciągniętego na tę inwestycję ( kwota ponad 130 mld zł, w sytuacji kiedy cały koszt tej inwestycji jest szacowany na ponad 190 mld zł) i tym samym wyższą cenę prądu, która ma wynosić około 500 zł /MWh
- wskazał Zbigniew Kuźmiuk, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
"No jest się czym chwalić"
Propaganda sukcesu obecnego rządu związana z elektrownią atomową eksplodowała też przy okazji 2. rocznicy powołania gabinetu Tuska. - Ten rząd buduje pierwszą elektrownię atomową w Polsce - napisano w mediach społecznościowych Kancelarii Premiera.
🏭 Ten rząd buduje pierwszą elektrownię atomową w Polsce.#BoKochamyPolskę 🇵🇱 pic.twitter.com/ABtztLZSFw
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) December 13, 2025
W sieci przypomniano, że już wcześniejsze rządy Tuska miały zaowocować budową elektrowni jądrowej, która miała działać w roku 2020 - a potem w roku 2024. Powołano spółkę, na czele której stanął Aleksander Grad. Już Ewa Kopacz, następczyni Tuska w rządzie PO-PSL, zapowiedziała wprost, że planów budowy elektrowni jądrowej nie ma. Spółki mające zajmować się budową pierwsze siłowni atomowej w Polsce pochłonęły od 2009 do 2015 r. ponad 240 mln złotych.
Do wpisu KPRM odniosła się w mediach społecznościowych Anna Łukaszewska-Trzeciakowska, była minister klimatu i środowiska w rządzie Mateusza Morawieckiego, była Pełnomocnik Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej.
- Zaczęli „budowanie” od oświadczenia nowej wojewody pomorskiej, że elektrownię się gdzieś przeniesie (pamiętacie to jeszcze?), a potem było tylko gorzej. Najpierw przez rok nie robili nic prócz audytów. I audytów do audytów. I audytów do audytów do audytów. A nie. Jeszcze wyrzucali hurtem fachowców - w tym z trudem zatrudnionych międzynarodowych ekspertów z ogromnym doświadczeniem w atomie
- wyliczała była minister.
- Potem łapali opóźnienie za opóźnieniem i jak się w końcu jako tako ogarnęli to chwalą się notyfikacją w UE rok po zakładanym terminie i ogłaszają start budowy, chociaż ciągle nie wynegocjowali kontraktu na ostateczny projekt i wykonanie - dodała.
Zwróciła również uwagę na to, że nie ma tematu drugiej elektrowni atomowej - jej lokalizacji i wybranej technologii, za to jest "zaorany" projekt elektrowni atomowej realizowanej we współpracy ZE PAK, PGE i koreańskiej spółki KHNP.
No uparli się dziś kompromitować….
— Anna Trzeciakowska (@AnnaTrzeciakow3) December 13, 2025
Zaczęli „budowanie” od oświadczenia nowej wojewody pomorskiej, że elektrownię się gdzieś przeniesie (pamiętacie to jeszcze?), a potem było tylko gorzej.
Najpierw przez rok nie robili nic prócz audytów. I audytów do audytów. I audytów do… https://t.co/VtT9XwTlp7
Na wieczne nigdy?
Miłosz Motyka, minister energii, zapowiedział, że pierwsze roboty budowlane ruszą w 2028 r. i być może będzie to już robił inny rząd niż gabinet Donalda Tuska.
- Co więcej, oznacza to także przesuniecie o kolejne 3 lata oddania do użytku pierwszego bloku energetycznego elektrowni, z harmonogramu realizowanego przez rząd Morawieckiego wynikało, że będzie to w roku 2033, teraz minister twierdzi ,że będzie to w roku 2036, a znawcy realizacji tego rodzaju inwestycji, twierdzą, że opóźnienia mogą spowodować, że energię z pierwszego bloku tej elektrowni, będziemy mieli dopiero w roku 2040 - wskazał Zbigniew Kuźmiuk.