Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Podwójne standardy Brukseli w sprawie praworządności

Bruksela znów pokazuje oblicze pełne hipokryzji. Dziennikarze „Rzeczpospolitej” opisali, w jaki sposób Komisja Europejska, która nieustająco zarzuca Polsce łamanie unijnych przepisów, nagina własne regulacje dotyczące tytoniu. Chodzi o o plan wprowadzenia zakazu sprzedaży wariantów mentolowych i smakowych podgrzewanego tytoniu. Wprowadzenie takiego zakazu umożliwia przyjęta przez wszystkie państwa członkowskie dyrektywa tytoniowa, która dwa lata temu posłużyła do wycofania mentolowych papierosów. 

pixabay

Dyrektywa, która jest odpowiednikiem ustawy w polskim prawie, mówi o wprowadzeniu zakazu sprzedaży wariantów smakowych wszystkich wyrobów nowatorskich. Brukselscy urzędnicy, bez pytania o zdanie krajów członkowskich, wprowadzają do aktu delegowanego, który jest odpowiednikiem rozporządzenia, zapis mówiący o tym, że zakaz sprzedaży będzie dotyczył tylko podgrzewanego tytoniu, a nie wszystkich wyrobów nowatorskich. 

Działanie Komisji Europejskiej jest sprzeczne z prawem oceniają eksperci. Prof. Elżbieta Chojna-Duch, była wiceminister finansów w rozmowie „Rzeczpospolitą” podkreśla, że „wprowadzenie w dyrektywie zmian za pomocą aktu prawnego niższego rzędu, który nie przechodzi ścieżki legislacyjnej przewidzianej dla dyrektywy, jest sprzeczne z prawem”. Dr hab. Piotr Zapadka, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie w wywiadzie dla ISB Zdrowie ocenia, że KE przekroczyła swoje kompetencje.

- Komisja Europejska ani nie może wykraczać poza zakres delegacji, ani też nie może zmieniać dyrektywy głównej - w tym wypadku Dyrektywy Tytoniowej - w sposób nie dający się z nią pogodzić lub też naruszający sens dyrektywy głównej.

Można powiedzieć, że to niewielki problem, bo sprawa dotyczy sprzedaży tytoniu, z którego nie wszyscy korzystają. Ale dziś urzędnicy zmieniają przepisy dotyczące sprzedaży tytoniu, czyli ingerują w kwestie gospodarcze dotyczące poszczególnych krajów, a jutro mogą zdecydować, że czas zmieniać zasady ustrojowe, czy światopoglądowe.

To wszystko dzieje się w czasie, kiedy Polska, która wzięła na swoje braki praktycznie cały ciężar utrzymania ukraińskich uchodźców wojennych, wciąż czeka na przyznanie należnych środków z Krajowego Planu Odbudowy. Urzędnicy Komisji wstrzymują wypłatę ponad 35 miliardów euro, które nie tylko pomogłyby w odbudowie polskiej gospodarki po pandemii, ale umożliwiłby też stłumienie „putinflacji”, wywołanej przez rosyjską agresję.

W październiku zeszłego roku przewodnicząca KE Ursula von der Leyen żądając od Polski likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN twierdziła, że wstrzymywanie wypłaty środków z KPO to „obrona praworządności i polskich obywateli”. Czyli Komisji Europejska karze Polskę za rzekome łamanie unijnych reguł, a jednocześnie sama łamie unijne prawo wprowadzając tylnymi drzwiami zakaz, który w ciągu kilku miesięcy może dotknąć ponad milion polskich obywateli.

Brukselski faul na razie nie spotkał się z protestem ze strony Polski. Według „Rzeczpospolitej” żaden resort nie złożył pisemnego wniosku w tej sprawie, a Ministerstwo Zdrowia wyraziło jedynie  ustny sprzeciw.

Polska milczy w sytuacji, gdy urzędnicy Komisji Europejskiej uzurpują sobie prawo do podejmowania decyzji bez konsultacji z rządami państw członkowskich.  Protestują kraje Grupy Wyszehradzkiej - Czechy, Słowacja i Węgry, które wskazują na bezprawność działań KE. Swój sprzeciw wyraziły też Włochy, Bułgaria, Cypr i Grecja. 
 

 



Źródło: niezalezna.pl

(redakcja)