Jak poinformowało Biuro ds. Okupowanych Domów (OSVO), na początku stycznia bieżącego roku na terenie wspólnoty autonomicznej Madrytu nielegalni lokatorzy zajmowali 3918 mieszkań.
"2653 z tych nieruchomości zlokalizowanych jest w Madrycie, a pozostałe znajdują się na przedmieściach stolicy"
- oszacowało OSVO.
Ze statystyk hiszpańskiej policji wynika tymczasem, że w ubiegłym roku wymiar ścigania w stolicy otrzymał informacje o zajęciu 1762 mieszkań przez nielegalnych lokatorów. "W tym samym czasie właścicielom udało się pozbyć tzw. okupas z 1178 nieruchomości" - ujawniła policja.
Jak wyjaśnił związany z madryckim Instytutem Juan de Mariana ekonomista Santiago Calvo, do nielegalnego zajmowania mieszkań zachęca zbyt pobłażliwe dla nielegalnych lokatorów prawo, a także długotrwała procedura sądowa. Nakaz usunięcia tzw. okupas wydawany jest przez sąd zwykle w okresie od jednego do trzech lat od rozpoczęcia procesu.
Ekspert wskazał, że hiszpański kodeks karny uznaje zajęcie cudzego mieszkania za lekkie wykroczenie, za które grozi kara pozbawienia wolności od trzech do sześciu miesięcy. W przypadku użycia siły przez okupantów maksymalnie mogą zostać oni skazani na dwa lata więzienia.
Wśród blisko 3400 zidentyfikowanych w ubiegłym roku przez madrycką policję tzw. okupas ponad połowę stanowiły osoby wcześniej karane, m.in. za handel narkotykami.
Z ustaleń hiszpańskiego dziennika "Libre Mercado" wynika, że tylko od końca grudnia ubiegłego roku do lutego w madryckim dystrykcie Puente de Vallecas zlikwidowano 23 miejsca sprzedaży narkotyków działające w okupowanych mieszkaniach. W trakcie policyjnych akcji zatrzymano tam ponad 50 osób związanych z narkobiznesem.
Wśród nielegalnych lokatorów są też często działacze i sympatycy skrajnych ugrupowań politycznych, zarówno lewicowych, jak i prawicowych. W marcu ubiegłego roku policja usunęła z budynku należącego do madryckiego Uniwersytetu Króla Juana Carlosa czternastu dzikich lokatorów związanych z neonazistowską organizacją Hogar Social.