Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Odciążenie Okęcia

Bez uruchomienia dużego lotniska w Radomiu dojdzie za kilka lat do paraliżu Okęcia. Dlatego radomska inwestycja Portów Lotniczych ma strategiczne znaczenie dla całego rynku powietrznego w Polsce.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
pixabay.com; janwoo02

W 2018 roku przez Lotnisko Chopina Warszawa przewinęło się 17,7 mln pasażerów. To oznacza, że największy w Polsce port lotniczy zbliża się do kresu możliwości obsługi pasażerów i samolotów, a jeśli nie zostanie odciążony, to grozić nam będzie paraliż ruchu powietrznego w całym kraju. Co prawda, na Okęciu będą prowadzone inwestycje, które nieco zwiększą jego przepustowość, ale te działania mają na celu utrzymanie płynnego ruchu w Warszawie do czasu uruchomienia Centralnego Portu Komunikacyjnego. Ponieważ z roku na rok będzie rosła rola Lotniska Chopina jako portu przesiadkowego, to konieczne jest przeniesienie stąd do innego miasta połączeń czarterowych. Dlatego Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” (PPL), które zarządza także Okęciem, podjęło w tamtym roku decyzję o kupnie lotniska w Radomiu (jego właścicielem było miasto) i uczynienie z niego portu komplementarnego dla Chopina.

Mariusz Szpikowski, prezes PPL, podkreśla, że to optymalna lokalizacja, gdyż Radom ma już dobre połączenie drogowe z Warszawą, a będzie ono jeszcze szybsze po wybudowaniu za około dwa lata drogi ekspresowej S7 na odcinku od południowej obwodnicy stolicy do Grójca. W tym samym czasie zmodernizowana ma zostać cała trasa kolejowa Radom – Warszawa, co również podniesie poziom skomunikowania stolicy kraju z drugim miastem na Mazowszu.

Z punktu widzenia biznesu lotniczego Radom ma też i taką przewagę nad innymi miastami, że nie będzie tu problemów z rozbudową lotniska. W pierwszym etapie ma ono mieć możliwość obsługi do 3 mln pasażerów rocznie, ale docelowo będzie to 10 mln osób. W 2018 roku pasażerowie czarterowi stanowili już 2,2 mln osób, które przewinęły się przez Lotnisko Chopina i było ich aż o 20 proc. więcej. W 2019 i 2020 roku, zakładając kolejne wysokie wzrosty, ich liczba zbliży się do 3 mln. Tymczasem, jak deklaruje Mariusz Szpikowski, prezes Portów Lotniczych, pierwsi pasażerowie odlecą z Radomia właśnie pod koniec 2020 roku.

Zanim to jednak nastąpi, PPL muszą rozbudować lotnisko na radomskim Sadkowie. Chodzi o wydłużenie pasa startowego z 2 do 2,5 km, aby mogły tu startować i lądować samoloty klasy Boeinga 737, jak również o wybudowanie większej płyty postojowej (ma ona zapewnić jednoczesny postój 11 samolotom) i nowego terminala o powierzchni 50 tys. m.kw. ze strefami handlowo-gastronomicznymi, sortownią bagażu, zapleczem technicznym, a przede wszystkim terminal ma posiadać 30 stanowisk odprawy pasażerskiej i 9 wejść do samolotów. Te prace inwestycyjne mają kosztować około 500 mln zł.

Prezes Mariusz Szpikowski zapewnia, że dotrzymany zostanie termin ponownego otwarcia lotniska w Radomiu mimo perturbacji z przetargiem na projekt i wykonanie przedłużenia pasa startowego. Pierwszy przetarg musiał zostać odwołany, gdyż została złożona w nim tylko jedna oferta o wartości 280 mln zł przy kosztorysie inwestorskim na poziomie 88 mln zł. Takie sytuacje jednak się co jakiś czas zdarzają przy prowadzeniu innych podobnych postępowań infrastrukturalnych (np. przy okazji budowy kolei lub dróg), więc PPL muszą po prostu rozpocząć nowe postępowanie. Z nieoficjalnych sygnałów z branży budowanej wynika, że do nowego przetargu zgłosi się więcej chętnych z konkurencyjnymi ofertami.

Dlaczego nie Modlin?

Cały czas też część ekspertów, ale głównie polityków, podnosi zarzut wobec Portów Lotniczych, że zamiast inwestować w Radom, firma powinna dążyć do rozbudowy lotniska w Modlinie. Byłaby to jednak decyzja nielogiczna, gdyż Modlin już obsługuje 3 mln pasażerów, więc szybko trzeba by podwoić jego przepustowość. Tymczasem to lotnisko wkrótce osiągnie maksymalny dopuszczalny poziom operacji lotniczych i zwiększenie tego limitu wymagać będzie uzyskania szeregu zgód administracyjnych, co zajęłoby nawet cztery lata. I to bez pewności pozytywnego zakończenia sprawy, gdyż z powodu sąsiedztwa Kampinoskiego Parku Narodowego oraz terenów zalewowych nad Narwią i Wisłą można się spodziewać dużych protestów ekologów przeciwko rozbudowie tego lotniska. Poza tym, Modlin jest opanowany przez Ryanaira i nie ma tam miejsca dla innych przewoźników, zaś w Radomiu będą lądować samoloty wielu firm lotniczych.

Poza tym, wbrew pozorom odległość Radomia od stolicy nie jest żadną przeszkodą. Nie tylko z powodu coraz lepszego skomunikowania obu miast. Według wielu ekspertów zajmujących się analizowaniem rynku lotniczego, Radom ma spełniać taką samą rolę wobec Warszawy, jaką lotnisko Katowice – Pyrzowice pełni dla Krakowa: oba też są oddalone od siebie o około 100 km. Dawna stolica Polski to drugi pod względem liczby pasażerów port w Polsce - w 2018 roku obsłużył prawie 7 mln pasażerów - natomiast w Katowicach ruch był mniejszy o około 2 mln osób. Z tym, że Katowice są nastawione właśnie na obsługę głównie czarterów, zbierając pasażerów z całej południowej Polski, natomiast krakowskie Balice takich połączeń mają mniej, koncentrując się na połączeniach rejsowych. Oba porty w praktyce więc ze sobą nie konkurują.

Zresztą, jak podkreśla prezes Mariusz Szpikowski, Radom z założenia nie będzie konkurencją dla Warszawy. - Lotnisko w Radomiu będzie portem komplementarnym dla Lotniska Chopina, a w przyszłości dla Centralnego Portu Komunikacyjnego – mówi prezes Portów Lotniczych.

 



Źródło: niezalezna.pl

#lotnisko #Okęcie #samolot

redakcja