Unijna dyrektywa oznacza zmiany dla sprzedających w internecie. Od 1 lipca skarbówka będzie dostawać od platform internetowych informacje o transakcjach ich użytkowników. I jak podaje money.pl, może się zgłosić do handlującego po podatek.
Portale pośredniczące w handlu od miesięcy muszą gromadzić dane o sprzedających towary i oferujących usługi. Robią to po to, by przekazać je fiskusowi. Dodatkowo od lipca będą też musiały weryfikować dane osobowe tych, którzy rejestrują się w serwisie, by np. sprzedać telefon czy zaoferować lekcje gry na pianinie. Wcześniej takiego wymogu nie było.
DAC 7 to unijna dyrektywa, której celem jest zwalczanie szarej strefy dotyczącej handlu w sieci. Nie dotyczy wszystkich, bo w przypadku osób prowadzących prywatną sprzedaż obowiązują pewne limity, które sprawiają, że nie o każdej transakcji dowie się fiskus.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku osób oferujących usługi - korepetycje, remonty, przewozy. O tego typu transakcjach urzędy skarbowe będą informowane bez względu na skalę działalności.
Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy InFakt, w rozmowie z money.pl wyjaśnia, na czym polegają zmiany.
"W przypadku osób, które sprzedają za pośrednictwem portali internetowych, wprowadzono limit. 30 transakcji rocznie i/lub sprzedaż o wartości 2 tysięcy euro, przeliczanych po kursie z pierwszego dnia roboczego danego roku. Te warunki nie muszą być spełnione łącznie. Jeśli więc dokonamy na jakimś portalu 30 transakcji na łączną kwotę na przykład 5,9 tys. zł, ta informacja trafi do fiskusa. I odwrotnie: sprzedamy na przykład zaledwie dwie rzeczy, ale ich łączna wartość przekroczy 2 tys. euro, taka informacja trafi do fikusa"
Jak tłumaczy ekspert, nowe przepisy mogą stać się postrachem wielu handlujących przez internet: samochodami, ubraniami czy elektroniką. Zwraca też uwagę, że dyrektywa dotyczy nie tylko towarów, ale i usług. I to bez limitu kwotowego. Chodzi o remonty, naprawy, korepetycje, przewozy itp. A jeśli urząd skarbowy dowie się, że ktoś ciągle ogłasza się w sieci, może uznać to za prowadzenie działalności gospodarczej.
Piotr Juszczyk podkreśla również, że do tej pory zdarzało się, że niektórzy pomagali sprzedawać w sieci różne produkty osobom mniej zorientowanym w świecie cyfrowym, np. meble na prośbę babci czy jakieś antyki. Teraz fiskus może zapytać o takie transakcje.
Jak zauważa ekspert w money.pl, Polacy często sądzą, że podatek od czynności cywilnoprawnych odprowadzić należy tylko od zakupu samochodu lub nieruchomości. A tak nie jest, bo już dzisiaj, kupując niektóre rzeczy używane - np. szafę czy konsolę do gier - trzeba odprowadzać podatek PCC. I od lipca urzędy skarbowe zyskają narzędzie, by to prawo egzekwować.