Od strony popytowej pandemia i stosowane w celu jej ograniczenia restrykcje wywołały krótkotrwałe zawirowania koniunktury gospodarczej, których istotnym elementem były wprowadzone lockdowny, a w ich następstwie okresowe załamania konsumpcji. Wspomniane ograniczenie konsumpcji sprawiło, że gospodarstwa domowe w Polsce zgromadziły „przymusowe” oszczędności w wysokości ok. 85-102 mld zł. Efekt kumulacji tych oszczędności obserwujemy obecnie w trwającym od początku 2 kw. br. boomie konsumpcyjnym. Od strony podażowej niestety sytuacja zdrowotna jest niestabilna, świat przytłoczony dodatkowym długiem i zalany tanim pieniądzem (zerowe stopy procentowe) wywołującym ryzyka baniek spekulacyjnych (np. na rynku mieszkaniowym), także szoków inflacyjnych. W gospodarstwach domowych pojawił się dylemat: co zrobić z pieniędzmi, żeby nie utraciły wartości w czasie. Dlatego musimy zadać sobie pytanie: czy to jest jeszcze kanoniczna formuła oszczędzania czy już ucieczka od utraty wartości kapitału? To pytanie obecnie pozostaje bez odpowiedzi, chociaż na komercyjnym rynku finansowym pojawiają się oferty depozytowe i inwestycyjne. Pytanie, czy określone stopy zwrotu z tych produktów faktycznie w rachunku ekonomicznym dadzą nam wymierny efekt oszczędzania (realną, dodatnią stopę procentową)? – mówił uczestniczący w debacie prof. Konrad Trzonkowski, dyrektor zarządzający Agencji Rozwoju Przemysłu S.A.
Z niedawno przeprowadzonych badań wynika, ze 44 proc. Polaków nie posiada żadnych oszczędności. Pozostali odłożyli średnio 30 tys zł. Tylko 6 proc. z grupy 56 proc. posiadających oszczędności zgromadziło powyżej 100 tys. zł. Zaledwie kilkanaście procent posiadających oszczędności jest w stanie dzięki nim przeżyć co najmniej jeden rok.
"Nauczyliśmy się konsumować, kupować, bogacić – nie tylko w definicji oszczędności. Potrafimy budować wartość gospodarstwa domowego. Czy to jest złe? Uważam, że to właściwy model do rozwoju i postępu gospodarczego.".
– podkreślił prof. Trzonkowski.
Zdaniem Jarosława Fuchsa, wiceprezesa zarządu Banku Pekao S.A., to, że Polacy są konserwatywni w dziedzinie inwestycji, wynika m.in. z braku z niedostatecznej edukacji ekonomicznej.
"Rynek kapitałowy jest świetnym narzędziem, ale do poruszania się w nim konieczna jest wiedza. Ważna jest edukacja ekonomiczna dzieci i młodzieży. Oszczędzanie, budowa kapitału, finansowanie celów, a w przyszłości wykorzystywanie akcji kredytowych.".
– podkreślił Jarosław Fuchs.
O potrzebie edukacji ekonomicznej polskiego społeczeństwa mówił też Piotr Szpunar, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych NBP. – Ważne jest, żeby Polacy wiedzieli, że jest alternatywa do lokaty bankowej, że istnieje nie tylko strona oszczędzania, ale też kredytowania, która pozwala na inwestowanie – wskazał Piotr Szpunar.