Dziś spełnił się najczarniejszy scenariusz dla załogi jednego z najstarszych zakładów przemysłowych w Polsce. Huta „Królewska”, której korzenie sięgają 1802 roku i która przez dekady stanowiła serce 140-tysięcznego Chorzowa, kończy swoją działalność. W miniony weekend wygaszono dwa wielkie piece, a dziś właściciel oficjalnie poinformował o likwidacji. Produkcja ma zostać wstrzymana jeszcze w grudniu tego roku. Decyzja ta oznacza dramat dla 270 pracowników i ich rodzin, a także niepowetowaną stratę dla miasta, którego tożsamość wyrosła wokół „martenów” i wielkich pieców.
Oficjalnym powodem zamknięcia są m.in. drastycznie wysokie ceny energii oraz trudna sytuacja rynkowa. Eksperci i związkowcy wskazują jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej problemów, które zafundowała nam Bruksela przy milczącej zgodzie Warszawy. ArcelorMittal Poland, chcąc ratować wizerunek, zapewnia co prawda, że pracownicy otrzymają propozycję zatrudnienia w Dąbrowie Górniczej, a zainteresowanie przejęciem części załogi wyraziły inne lokalne firmy, jak np. „Alchemia”, ale dla Andrzeja Karola, przewodniczącego Rady Krajowej Sekcji Hutnictwa NSZZ „Solidarność”, to marne pocieszenie. – Każde zamknięcie zakładu to tragedia! To bezpowrotna likwidacja stanowisk pracy. Rzecz nie do odbudowania – mówi wprost związkowiec.
Brukselski walec niszczy polski przemysł
Likwidacja „Królewskiej” to niestety nie odosobniony przypadek, ale kolejny element domina, które przewraca się na naszych oczach. Hutnicy przypominają o niedawnych zamknięciach zakładów „Rurexpol” w Częstochowie, huty „Andrzej” w Zawadzkiem czy wcześniejszej likwidacji wydziałów w hucie „Batory”. Przewodniczący Karol nie gryzie się w język, wskazując winnych tego stanu rzeczy.
– To wynika z ułomności eurokratów, przez których przemysły, w szczególności takie jak hutnictwo i górnictwo są wypierane z Unii Europejskiej
– podkreśla szef hutniczej „Solidarności”. Wskazuje on na dramatyczne dane: jeszcze w 2013 roku moce produkcyjne europejskiego hutnictwa wynosiły 85 proc., dziś spadły poniżej 60 proc. Europa, która niegdyś była przemysłowym liderem, teraz sama spycha się w stronę światowego ogona, fundując sobie drogą energię elektryczną i gaz – surowce o wiele droższe niż u konkurentów w Chinach czy USA.
Związkowcy od dawna alarmują, że forsowany przez Komisję Europejską system handlu emisjami (ETS2) oraz kolejne śruby dokręcane w ramach „Zielonego Ładu” to wyrok śmierci dla energochłonnych branż w Polsce. – Europa sama sobie to zafundowała – ocenia Karol, dodając, że jeśli obecny kurs nie ulegnie zmianie, podobnych likwidacji będzie znacznie więcej.
Rozpacz w Chorzowie i apel do rządu Tuska
W samym Chorzowie wiadomość o zamknięciu huty wywołała szok i niedowierzanie. Prezydent miasta Szymon Michałek, który stara się ratować sytuację, wystosował pilny apel do ministra aktywów państwowych Wojciecha Balczuna oraz rządu Donalda Tuska. Samorządowiec domaga się działań analogicznych do tych, które podjęto w przypadku Huty Częstochowa, sugerując konieczność upaństwowienia zakładu w celu ochrony strategicznej infrastruktury.
"To nieakceptowalne! (...) W sytuacji, w której zagrożona jest strategiczna infrastruktura przemysłowa, państwo nie może pozostać bierne” – grzmi prezydent Michałek. Podkreśla on, że stawką jest bezpieczeństwo społeczno-gospodarcze całego regionu.
Tymczasem w mediach społecznościowych wre. Internauci bezlitośnie punktują bierność władzy centralnej, pisząc wprost: „PO rządzi, wiadomo trzeba zamknąć” czy „Już, po wszystkim, już pozamiatane”. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że obecna koalicja rządząca nie potrafi lub nie chce postawić się unijnym decydentom, poświęcając polskie miejsca pracy na ołtarzu klimatycznej ideologii.
Spóźniona refleksja Brukseli?
Co ciekawe, nawet w samej Unii Europejskiej zaczyna kiełkować świadomość, że dotychczasowa polityka prowadzi do katastrofy, zwłaszcza w obliczu wojny za naszą wschodnią granicą, która wymaga silnego zaplecza przemysłowego. 1 października br. w Komisji Europejskiej pojawił się projekt planu dla hutnictwa, zakładający m.in. obniżenie kontyngentów o 50 proc. i wprowadzenie 10-procentowych ceł na wszystkie wyroby spoza Unii.
– To dobry kierunek. Oby się utrzymał – komentuje ostrożnie Andrzej Karol, zaznaczając jednak, że na razie brak oficjalnego dokumentu. Związkowcy obawiają się, że znając unijne realia, ambitne plany ochrony rynku mogą zostać rozwodnione. – Znając realia unijne z tych 50 proc. może się zrobić 10. A to będzie słabo... – podsumowuje.
Pytanie, czy dla Huty „Królewskiej” i setek jej pracowników jakakolwiek pomoc nadejdzie na czas, pozostaje otwarte. Na razie jedynym pewnikiem jest gorycz załogi i wygaszone wielkie piece, które przez ponad dwa wieki były symbolem potęgi śląskiego przemysłu.