Spadająca inflacja może przyprawić o ból głowy opozycyjnych ekspertów, którzy prognozowali, że Polskę czeka kryzys ekonomiczny. Jeszcze nie tak dawno znany PR-owiec, który zasłynał jako doradca Roberta Biedronia - czyli Jakub Bierzyński - przekonywał, że nawet studenci ekonomii wiedzą, iż w ciągu pół roku niemożliwy jest spadek inflacji do poziomu 10 procent. Wtórował mu Sławomir Sierakowski. Teraz okazało się, że ich prognozy były oderwane od rzeczywistości, a ich jedynym celem było straszenie Polaków.
Według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, inflacja CPI w Polsce w lipcu spadła do 10,8% w porównaniu z rokiem poprzednim. Jest to niższy wynik niż w czerwcu, kiedy wynosiła 11,5%, oraz od lutowego szczytu, kiedy osiągnęła poziom 18,4%. Aktualne dane są nieco niższe od prognoz, które zakładały poziom 10,9%. To już piąty kolejny miesiąc, w którym odnotowuje się spadek inflacji w porównaniu rocznym, a obecny odczyt jest najniższy od lutego 2022 roku, tj. od czasu napaści Rosji na Ukrainę.
- Zwiększa się prawdopodobieństwo, że inflacja CPI w sierpniu spadnie poniżej 10 proc. - ocenili ekonomiści Santander Bank Polska, w komentarzu do danych GUS.
Przypominamy, że opozycja i sprzyjające im media straszyły Polaków, że inflacja w Polsce nie będzie spadać i wyśmiewali prognozy, że w wakacje może ona spaść do poziomu 10 procent.
Cztery miesiące temu Jakub Bierzyński w programie "Drugie śniadanie Mellera" przekonywał, że nie ma wątpliwości, iż wkrótce nastąpi... kryzys ekonomiczny. Joanna Miziołek przypomniała wówczas, że rządzący przewidują, iż w sierpniu będzie 10 procent inflacji. - Ale to są bzdury. To jest kłamstwo. Co to znaczy przewidują? Jest to propagandowe kłamstwo. Nikt nie przewiduje spadku inflacji w momencie, kiedy oni pompują tę inflację transferami - odpowiedział.
- Żeby ograniczyć inflację, trzeba wprowadzić antyinflacyjną politykę, a jedyna skuteczna antyinflacyjna polityka to jest zdjęcie masowo pieniędzy z rynku, bo tylko to powoduje spadek inflacji. A oni robią coś dokładnie odwrotnego, pompują pieniądze w rynek, więc jakim cudem inflacja ma spaść. To student pierwszego roku ekonomii rozumie, że to się nie może wydarzyć. Jeżeli człowiek dolewa benzyny do ognia, to raczej ogień idzie w górę, a nie wygasza. To jest po prostu niemożliwe. W związku z tym to jest zaczarowanie rzeczywistości. Inflacja będzie rosnąć, kryzys się będzie zbliżał, a pieniędzy w budżecie już nie ma