Dzisiaj na aukcji zorganizowanej przez monachijskie przedsiębiorstwo Hermann Historica pod młotek trafią 842 przedmioty z okresu narodowego socjalizmu. Wśród "pamiątek" jest m.in. cylinder Adolfa Hitlera oraz sukienka Evy Braun. Przewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Żydowskiego, rabin Menachem Margolin apeluje o wycofanie przedmiotów z licytacji.
W latach 1930-1934 przyszły niemiecki fuehrer często pokazywał się w cylindrze, za który cena wywoławcza wynosi 12,5 tys. euro. Licytacja płaszcza należącego do Evy Braun, wykonanego z owczej skóry, zacznie się od 3,5 tys. euro. Z kolei czarnej sukienki z jedwabiu - od 2,2 tys.
Oprócz tego pod młotek ma pójść umowa najmu mieszkania Hitlera z okresu, gdy mieszkał on w Monachium, jego listy, zastawa stołowa, torebka Evy Braun, zestaw jej perfum, a także zdobione wydanie "Mein Kampf" należące do Hermanna Goeringa.
Zdaniem rabina Menachema Margolina, przewodniczącego Europejskiego Stowarzyszenia Żydowskiego (EJA) z siedzibą w Brukseli, takie aukcje nie powinny mieć miejsca. Nieustannie apeluje on o wycofanie "pamiątek" z licytacji.
Nie dlatego, że to miałoby być nielegalne, ale żeby jasno pokazać, że pewnymi rzeczami nie powinno się handlować. Zwłaszcza, gdy są one - w przenośni - splamione krwią
- apelował.
Szef domu aukcyjnego Bernhard Pacher broni jednak licytacji.
Tak, Hitler się sprzedaje. Ale przede wszystkim mamy klientów, którzy na poważnie się nim zajmują
- mówił.
Zapewniał też, że wszyscy kupujący są dokładnie sprawdzani.
Nie chcemy wśród nich nazistów
- oznajmił.