Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Ardanowski ostro o spółdzielczości mleczarskiej: to fikcja. Podaje przykład – ROTR w Rypinie

W wielu spółdzielniach mleczarskich spółdzielczość jest fikcją – stwierdził minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski podczas styczniowej konferencji Euromlecz 2019. Jak mówił, gdy zarządzającym spółdzielnią wydaje się, że jest ona ich prywatną własnością, skutki są opłakane. I podał przykład: upadek ROTR (Rypińskie Okręgowe Towarzystwo Rolnicze) w Rypinie, spółdzielni z blisko stuletnią tradycją. O sprawę pytamy polityków i ekspertów.

W Rypinie w minionym roku upadła spółdzielnia ROTR (Rypińskie Okręgowe Towarzystwo Rolnicze). Miała blisko sto lat tradycji, przez lata była jednym z największych producentów w branży, pracodawcą dla ponad 200 osób, odbiorcą mleka od rolników z 5 województw. Tymczasem postępowanie upadłościowe ROTR przybrało nieoczekiwany obrót, a wniosek o zbadanie sprawy trafił już na biurko ministra sprawiedliwości oraz Rzecznika Praw Obywatelskich. Sprawę bada też prokuratura w Warszawie.

W następstwie m. in. naszych publikacji sprawą ROTR zainteresował się minister rolnictwa Jan Ardanowski. W ostatnich dniach na konferencji branżowej podawał ROTR jako przykład patologii w zarządzaniu spółdzielniami rolniczymi.

Przychodzi do mnie bardzo wielu rolników, mówią o swoich problemach. Również o tym: i bardzo mocno chcę to podkreślić, chociaż wielu z was się na mnie obrazi, że szczęśliwie nie wszędzie, ale w wielu spółdzielniach mleczarskich spółdzielczość jest fikcją 

– oświadczył Ardanowski mówiąc o najistotniejszych jego zdaniem problemach polskiego mleczarstwa.

Udział rolników w zarządzaniu ich własnością – bo to jest ich własność – jest symboliczny albo żaden. Rola organów przedstawicielskich została zredukowana do funkcji dekoracyjnej, przysłowiowego kwiatka do kożucha. Można sobie łatwo wyobrazić, w jaki sposób można kupić – już nie chcę ostrzejszego słowa użyć - przychylność rolników, którym przez przypadek udało się dostać do rady nadzorczej, czy innych organów przedstawicielskich. Jeżeli nie ma zrozumienia działalności spółdzielni przez samych rolników, to jest fikcja, to jest ułuda 

– kontynuował minister. 

Odniósł się też w ostrych słowach do sposobu zarządzania spółdzielniami mleczarskimi: 

Jeżeli managementowi wydaje się, że to jest ich prywatna własność, a nie, że są pracownikami u rolników, efekty niestety mogą być opłakane. Niedawno to spotkało spółdzielnię skądinąd z wielką tradycją: zasłużona, piękną, wspaniałą spółdzielnię w Rypinie. Prawie sto lat istnienia. Tylko, że historią się nie żyje. Żyje się tu i teraz. Ja tego wątku dalej nie będę rozwijał, ale może we własnej sprawie warto się i nad tym zastanowić 

– zaznaczył szef resortu rolnictwa.

Ostre słowa ministra nie pozostały bez echa. Polemizował z nim m.in. Piotr Kandyba – wiceszef komisji rolnictwa sejmiku województwa mazowieckiego, radny Koalicji Obywatelskiej. 

W naszej branży nie chcemy takiej sytuacji jak wśród sędziów, że znaleźliście państwo jednego sędziego, który ukradł kiełbasę i teraz myślicie, że Rypin będzie tym przykładem niegospodarności, żebyście do naszego przemysłu, przemysłu mleczarskiego, przemysłu polskiego, włożyli swoich „Misiewiczów” 

– oświadczył Kandyba. 

Jak mówił, współpracuje z bardzo wieloma zarządami mleczarni. 

Życzyłbym sobie takiego zaangażowania w pracę i ich wyników, jakie osiągają w spółkach skarbu państwa. Tu nie ma Misiewiczów, nie ma asystentów, którzy zarabiają po 65 tys. zł. Tu są faktycznie bardzo pracowici ludzie. I nie życzę sobie, i myślę cała branża mleczarska, żeby pan mówił, że spółdzielczość jest fikcją. Bo mleczarstwo jest jedyną branżą, która jest polska, która obroniła się przed kapitałem zagranicznym i naprawdę odnosi sukcesy 

– przekonywał Kandyba.

Dzisiaj w rozmowie z portalem Niezależna.pl radny Kandyba podtrzymał swoją wcześniejszą opinię. Odnosząc się do słów ministra Ardanowskiego radny stwierdził, że minister używając przykładu Rypina posunął się zbyt daleko. 

Ingerowanie w branżę, która „ma się dobrze” przypomina mi ingerowanie przez obecną władzę w funkcjonowanie sądów. Ja jestem temu przeciwny

- mówił radny Koalicji Obywatelskiej do sejmiku mazowieckiego.

Nie wiem, co sprawiło, że spółdzielnia z tradycjami nagle upadła. Czy było to wynikiem przeinwestowania, czy zatorów płatniczych? Nie wiem. Branża mleczarska jest jedną z nielicznych branż, która jest w rękach polskich. Oparła się wielkim koncernom, z pierwszej światowej „dziesiątki”

- dodał Piotr Kandyba.

O sprawę zapytaliśmy także burmistrza Rypina Pawła Grzybowskiego (PiS).

Upadłość spółdzielni mleczarskiej w Rypinie spowodowała szok. Nie było wcześniej sygnałów o tak złej kondycji zakładu. Wiedzieliśmy, że po zapadnięciu się rynku wschodniego nie było łatwo, ale że jest aż tak źle i że dojdzie do upadłości - nikt nie przypuszczał"

- powiedział samorządowiec. Jednocześnie wyraził zdziwienie, że rada nadzorcza i walne zebranie nie było w stanie właściwie spełnić swoich funkcji kontrolnych.

Teraz jednak koncentrujemy się na przyszłości, choć wierzę głęboko, że przyjdzie czas na to, by wskazać osoby odpowiedzialne za tę sytuację

- wskazał burmistrz Grzybowski.

W rozmowie z ekspertem prawa spółdzielczego dowiedzieliśmy się, jakie problemy mogą czyhać na spółdzielców. Jak wykazywał, są spółdzielnie, gdzie funkcje kontrolne rady nadzorczej i walnego zebrania członków są wykonywane bardzo skutecznie, ale też są takie, gdzie sytuacja wygląda zgoła inaczej. Dlatego też problem nie leży w samym prawie spółdzielczym, ale w tym jak jest ono w danej sytuacji realizowane.

Próbowaliśmy również skontaktować się z syndykiem Sylwestrem Zięciakiem, który twierdzi, że zakład normalnie pracuje pod jego pieczą. Chcieliśmy dowiedzieć się, jaki ma plan na zaspokojenie wierzycieli i czy w ogóle możliwa jest sprzedaż zakładu z tyloma długami i niewyjaśnionymi sprawami (w połowie miesiąca była informacja o 400 zgłoszeniach i 1000 oczekujących) - niestety, bezskutecznie.

Nie dowiedzieliśmy się zatem i tego, czy możliwość uratowania zakładu nie jest iluzją kreowaną na potrzeby lokalne. Z naszych informacji wynika bowiem, że nie było chętnych ani na dzierżawę zakładu, ani na jego zakup. Rozmawialiśmy z ekspertami z rynku i zakład nie jest atrakcyjnym celem dla inwestorów.

 


ROTR to skrót od Rypińskie Okręgowe Towarzystwo Rolnicze, które w 1926 r. było założycielem mleczarni. Spółdzielnia Mleczarska w Rypinie przez lata należała do największych producentów w branży mleczarskiej, a surowiec dostarczali jej rolnicy z obszaru 5 województw i 27 powiatów. W październiku ub.r. ogłosiła upadłość. Nie doczekała się ratunku – ani ze strony państwa, ani inwestorów prywatnych. 

 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Jan Ardanowski #ROTR #Rypin #syndyk

redakcja