Setki osób stracą pracę w Airbus Helicopters - czyli u francuskiego producenta śmigłowców, który liczył na ogromny kontrakt w Polsce. Media komentują, że 600 trafi na bruk, gdyż firma nie ma zamówień, a Polska zerwała negocjacje na wielką dostawę helikopterów. Jeżeli to prawda, to można zrozumieć nerwową reakcję Paryża: polski podatnik miał uratować francuskie miejsca pracy.
Zwolnienia mają potrwać do 2018 r.
W sumie pracę straci ok. 600 osób. Trudno powiedzieć, czy do tak wielkich zwolnień doszłoby, gdyby Warszawa zdecydowała się kupić od Airbus Helicopters śmigłowce bojowe.
Ale wszystko wskazuje na to, że polski kontrakt miał uchronić francuski koncern od konieczności kryzysowych działań.
Popsucie stosunków polsko-francuskich, policzek wymierzony naszemu sojusznikowi, zdrada Paryża, wojna z kolejnym europejskim państwem - to wyrażenia, jakie padały po zakończeniu nieudanych negocjacji z francuskim Airbusem na dostawę śmigłowców dla polskiej armii. Najgłośniej ubolewało nad przerwaniem rozmów środowisko Platformy Obywatelskiej.
I od razu pojawiły się komentarze wskazujące, że prowadzone właśnie przez rząd PO negocjacje z Airbusem były częścią większej umowy politycznej. Wskazywały na to francuskie media.
Kilkanaście dni temu doniesienia te potwierdził były prezydent
Aleksander Kwaśniewski, przyznając, że zakup przez Polskę caracali miał zrekompensować Francuzom finansowe skutki związane z zerwaniem kontraktu na sprzedaż Rosji okrętów desantowych Mistral.
– Wtedy było gentlemen’s agreement w Unii Europejskiej i w NATO, że (…) nadchodzące kontrakty na sprzęt wojskowy będziemy rozpatrywać z pewną większą sympatią dla oferty francuskiej, żeby oczywiście jakby spłacić (…) zadośćuczynić niesprzedane mistrale – powiedział były prezydent.
Dziś okazuje się, że mieliśmy jeszcze dodatkowo ratować francuskie miejsca pracy -
za pieniądze polskich podatników.
Źródło: niezalezna.pl
#zwolnienia #Airbus
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
wg